Sunday 8 April 2018

Chapter 5: Favour

Dawno nie spała tak dobrze. 
Pomimo kilku nieprzyjemności z wczorajszego dnia, wyszła z domu z uśmiechem na ustach. Kąpiel z butelką wina okazała się mieć zbawienny wpływ na jej samopoczucie i nadszarpnięte nerwy. Z każdym kolejnym łyczkiem „magicznego” trunku, świat stawał się zabawniejszy. Nawet wizyta Sasuke, zdrada Sasoriego, spisek Ino, idiotyczne artykuły Ukrytego Ninja, praktycznie poszły w niepamięć. Natomiast, przy drugiej butelce Merlota, śmiała się już do rozpuku i to z samej siebie. A wszystko przez głupią pokusę, której uległa. Pod wpływem impulsu odpaliła laptopa i zaczęła nadrabiać zaległości. Chęć zapoznania się z treściami zamieszczonymi na jej temat przez jej ukochany portal plotkarski, wzięła nad nią górę. Czytając ich brednie wyssane z palca musiała przyznać, że osoby piszące dla nich artykuły, cechowały się nie lada fantazją. 
Najzabawniejszą tezą jaką wysnuli pseudo dziennikarze, były jakże nietrafione przypuszczenia o - o zgrozo! - zdradzie, jakiej niby się dopuściła. Jedni opowiadali się za tym, że Sasuke posłużył jej jako środek do wybicia się w świecie dziennikarstwa, inni winą obarczali jego pracoholizm, ciężki charakter, albo traumę jakiej doświadczył kilka lat wcześniej. 
W dzień jej wyjazdu na stronie Ukrytego Ninja opublikowano zdjęcie, na którym ona i Sasori zostali uchwyceni przy ladzie w barze, podczas jej imprezy pożegnalnej, w momencie gdy nachylił się nad nią by powiedzieć jej, że są obserwowani. Nagłówek głosił “Bezpruderyjni - przyłapani na gorącym uczynku!”, a treść była następująca: „Czułe słówka i gesty w miejscu publicznym nie stanowią dla nich problemu. Para kochanków coraz śmielej okazuje swoje wzajemne zainteresowanie, ale czy obnoszenie się ze swoją niewiernością jest aby na pewno rozsądne? Czy prawdziwym jest powiedzenie »z jakim przystajesz, takim się stajesz?« Czy w czasie trwania związku Sasuke z Sakurą, serce kobiety także zamarzło? Uchiha na własnej skórze może się teraz przekonać jak smakuje zdrada, w wykonaniu drugiej strony. Czy powrót karmy będzie miał wpływ na efektywność jego pracy, czy młody potentat otrząśnie się z tego i na nowo zacznie bywać na salonach? Czy to definitywny koniec (nie)idealnej pary? Czy jak my wierzycie w drugie szanse? Tak wiele pytań, na które nikt nie zna jeszcze odpowiedzi, ale my obiecujemy odkryć dla Was prawdę!”  
Gdyby tylko na tym zakończyły się spekulacje portalu plotkarskiego byłaby wręcz w siódmym niebie. To byłoby wręcz idealne zwieńczenie jej kadencji jako dziewczyny Sasuke. Fakt, byłby to kolejny skandal, który Suigetsu musiałby jakoś zamieść pod dywan. Lecz w porównaniu z wcześniejszymi wybrykami Sasuke był to pikuś, błąd bardzo łatwy do naprawienia. Wystarczyło przecież by po jakimś czasie Sasuke pojawił się na salonach z nową wybranką, a wszystko w pewnym momencie by ucichło. 
Tak się jednak nie stało. W dodatku Ukryty Ninja, nie zaprzestał swoich dociekań i spekulacji. Kilka dni później, gdy Sakura już rozpoczęła swoją podróż życia, na stronę internetową portalu trafiło nowe zdjęcie. Tym razem przedstawiające Sasoriego opuszczającego siedzibę redakcji wraz z Ino, trzymającą go pod ramię w ten letni, ale jakże deszczowy dzień. Sakura aż wypluła wino czytając nagłówek, jakim zabłysnął tym razem ninja “Podwójny skok w bok? Uwaga panowie, pilnujcie swoich pań!”. Zamierzając ponabijać się z przyjaciela chwyciła za telefon, jednak kiedy miała już nacisnąć na ekranie zieloną słuchawkę, po prostu zrezygnowała. 
Za wcześnie, pomyślała dopijając resztkę wina wprost z butelki. W głębi duszy wiedziała, że Sasori nigdy umyślnie by jej nie wystawił, ale z drugiej strony nie powinien tak łatwo ulegać manipulacjom nowej, blond cizi z pracy. Albo mieć przynajmniej na tyle przyzwoitości, żeby ją ostrzec. Tymczasem nie pisnął nawet słówkiem o tym, co się kroi. Nie zamierzała jednak wierzyć matactwom Ukrytego Ninja i oskarżać Sasoriego o przyjacielską zdradę, opierając się tylko na materiałach zamieszczonych przez tych - pożal się boże -  pismaków. Fotografie, które zamieścili w internecie nie stanowiły żadnego dowodu. Kilka minut zabawy z Photoshopem, albo fotka cyknięta pod odpowiednim kątem i można było naginać rzeczywistość według własnych potrzeb, sprawiając, że odbiorcy trudno było odróżnić kłamstwo od prawdy.
Tak jak wcześniej poinformował ją Sasori, żaden z artykułów nie doczekał się żadnego komentarza ani sprostowania ze strony PR’owego obozu Sasuke. Dając tym samym dziennikarzom tego szmatławca większe pole do popisu i pozwalając im na coraz śmielsze teksty. Jak tylko zorientowali się kim tak naprawdę była Sakura i czym zajmowała się zawodowo, ukazał się kolejny artykuł według, którego wyjechała, bo odkryła, że nie tylko ona wykorzystała kogoś do własnych celów, a zdrada jakiej się dopuściła, nie była jednostronna. Dziennikarze tego szmatławca twierdzili, że wyjazd był tylko pretekstem, nieudolnie zatuszowaną próbą ucieczki od kłopotów w związku. Brednie wyssane z palca, którym nikt nie zaprzeczył i w które odbiorcy uwierzyli bez najmniejszych oporów. Momentami nienawidziła siły perswazji jaką miały social media.
Wycieńczona emocjonalną huśtawką, jaka została jej zaserwowana tego dnia zasnęła bez najmniejszego problemu i spała niczym dziecko. 
Następnego ranka stanowczym krokiem przekroczyła próg redakcji przy Liverpool Street, pomimo lekkiego bólu głowy wywołanego nadmiarem alkoholu szła pewnym krokiem, z dumnie uniesioną głową. 
Ciężko zapracowała na swój sukces i nie da sobie od tak odebrać tego, na co tak harowała przez kilkanaście miesięcy, a zwłaszcza nie z powodu jakiegoś dumnego osła!
— Woho! Jest i nasza nowa gwiazda! — zjeżyła się odruchowo słysząc zaczepne słowa Takeshiego. Jednak widząc jego zawadiacki uśmiech i otwarte ramiona, sama zaczęła się uśmiechać. Jego słowa nie były złośliwe, były zwykłym przyjacielskim przytykiem, dlatego odetchnęła z ulgą i kręcąc głową podeszła do niego. 
— Nie pytaj o autograf, bo go nie dostaniesz — zażartowała, obdarowując go delikatnym uśmiechem. 
Z żalem musiała przyznać, że postawa Takeshiego i osób, które Sasori zaprosił do baru przed jej wyjazdem, była niestety wyjątkiem. Idąc do swojego biura, czuła się nieswojo pod obstrzałem spojrzeń rzucanych przez resztę współpracowników. Niektórzy witali się z nią zdawkowo, inni wypytywali o szczegóły podróży, a jeszcze inni rzucali zawistne spojrzenia i wracali do pracy, całkowicie ją ignorując. Sądziła, że okres bycia wyrzutkiem na warunkowym miała już za sobą. Najwidoczniej się przeliczyła. 
Zupełnie inaczej wyobrażała sobie swój powrót.
Kiedy tylko znalazła się w biurze, pospiesznie zamknęła za sobą drzwi chcąc odciąć się od tej nieprzyjaznej atmosfery. Westchnęła głośno opierając się całym ciężarem o drewnianą powierzchnie. Miała przeczucie, że upłynie sporo czasu, zanim odzyska sympatię współpracowników. Nie miała wątpliwości, że wszystko wyglądałoby inaczej gdyby nie Ino i Ukryty Ninja.
Ku jej uldze w pomieszczeniu, które dzieliła z Sasorim od kilku lat, na szczęście nic się nie zmieniło. Na jego biurku cały czas panował bałagan, który on bez skrupułów nazywał kontrolowanym chaosem. Choć bardzo chciała się z tym nie zgodzić, ten drań zawsze dokładnie wiedział, gdzie co leży, doprowadzając ją tym do szaleństwa. Nie potrafiłaby tak pracować, w domu mogła mieć artystyczny nieład - żaden problem, natomiast w biurze wszystko miało swoje miejsce – przynajmniej po jej stronie. Pozwalało jej to zebrać myśli i rzetelnie wykonywać obowiązki.  
Niespiesznie zbliżyła się do swojego biurka i opadła na swój fotel, okręcając się na nim kilkakrotnie. 
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz pojawiła się w pracy przed Sasorim. Zazwyczaj wpadała do biura zdyszana na ostatnią chwilę albo najnormalniej w świecie spóźniona. Ciągnięcie dwóch etatów miało swoje minusy, ale na szczęście miała to już za sobą. Przynajmniej myślała tak do wczorajszego dnia, kiedy Sasuke zakłócił jej spokój prosząc ją o przysługę, czy raczej dwie. 
Nadal nie wiedziała co skłoniło go do tego, by ponownie wkroczyć w jej życie i to w tak krótkim czasie od jej powrotu. Coś tutaj śmierdziało, a ona nie miała ochoty przypadkiem wejść na pole minowe. Wyciągnęła z kieszeni telefon i przez chwilę wpatrywała się w czarny ekran. Wiedziała, że Sasuke nie zdradzi jej żadnych szczegółów odnośnie dzisiejszego spotkania, a ostatnie co chciała to popełnić faux pas
Bez większego zastanowienia napisała krótkiego sms’a do Suigetsu. Na jego pomoc zawsze mogła liczyć. W końcu to on zawsze organizował jej stroje na każde wyjście z Sasuke, miała nadzieję, że i tym razem okaże się równie pomocny.
Drzwi do biura niespodziewanie otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, a ona sama, aż podskoczyła w fotelu, wyrwana ze świata swoich myśli.
Zaskoczona wpatrywała się w zastygłego w progu Sasoriego. Nie spodziewała się go tak wcześnie, jednak poniekąd ucieszył ją jego widok, zwłaszcza, że w dłoniach trzymał dwa kubki z logo ich ulubionej kawiarni wraz z papierową torbą, z której unosił się nieziemski zapach ciepłych babeczek. Musiała przyznać mu kilka punktów za tą próbę przekupstwa, jednak nadal brakowało mu kilkudziesięciu innych, żeby znowu znaleźć się na jej świątecznej liście. 
— Nie mogłaś spać? — spytał z nerwowym śmiechem, zaskoczony jej obecnością.
Sakura założyła dłonie za kark i rozsiadła się wygodniej.
— Oh spałam wyśmienicie, dzięki, że pytasz. — Jej ton nie należał do przyjaznych. Sasori tuż po przełknięciu śliny wszedł do gabinetu, zamykając za sobą drzwi. 
— Przez noc wróciła ci odwaga? — zagaiła.
Jeszcze nigdy dogryzanie przyjacielowi nie sprawiało jej, aż takiej przyjemności. Najbliższe kilka dni w biurze zapowiadały się interesująco.
— Sakura — powiedział wzdychając.
Skupiła na nim swoje rozbawione spojrzenie, obserwując jak Sasori leniwym krokiem podchodzi do niej i rozkłada bezradnie ramiona.
— Wiesz przecież, że wcale nie chciałem cię wczoraj zostawiać — oznajmił z miną zbitego psa.
Na te słowa Sakura skrzyżowała ramiona na piersi.
—  Poważnie? – burknęła – Odniosłam inne wrażenie. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale zostawiłeś mnie na pożarcie lwu. Nie chodzi mi już tylko o wczorajszy wieczór. Kiedy byłam w podróży byliśmy cały czas ze sobą w kontakcie, a ty nawet słówkiem nie pisnąłeś, że ten inteligent nie kiwnął palcem, żeby uporządkować cały ten bałagan! Zdajesz sobie sprawę, jak trudne było dla mnie mierzenie się z nim sam na sam, tuż po tym jak dopiero co odkryłam, że afera jaka rozpętała się wokół nas, nadal trwa! Sasori mniej by mnie bolało, gdybyś kopnął mnie w tyłek, wiesz jak ja się poczułam? – rzuciła podniesionym głosem, po czym z prychnięciem dodała —  Obaj jesteście siebie warci! 
Złość, która kumulowała się w niej od wczoraj, właśnie osiągnęła punkt kulminacyjny. Nie tak miało to wszystko wyglądać! Po powrocie miała być znowu szarą myszką, która wtapia się w tłum, bez konieczności ukrywania się za okularami i czapeczkami z daszkiem. 
Sasori wyciągnął z papierowej torby, dwa duże muffiny z podwójną czekoladą i postawił je na jej biurku, jako znak pokoju.
Nienawidziła go w tej chwili jeszcze bardziej. Znał ją na wylot - każdy sekret, każdą słabość, niczego przed nim nie ukrywała. Sasori od lat był przyjacielem, którego tak bardzo brakowało jej w dzieciństwie. Żałowała tylko, że pojawił się w jej życiu tak późno. 
— Miałem cichą nadzieję, że wyżyjesz się na nim, a mi się upiecze — przyznał szczerze, a nerwowy śmiech ponownie wyrwał się z jego krtani. 
Tak bardzo jak nadal miała mu za złe to co zrobił, tak nie potrafiła zbyt długo się na niego gniewać. Nie po tym co razem przeszli. Zresztą, wszystko co teraz miała, kim była, zawdzięczała właśnie jemu. 
Mogli się ze sobą sprzeczać, droczyć, wygłupiać, wrzeszczeć na siebie, ale ostatecznie się godzili. Jednak tym razem potrzebowała więcej czasu, żeby mu całkowicie wybaczyć, tym razem Sasori przekroczył granicę i nadszarpnął jej zaufanie.
Nie miało znaczenia czy zrobił to specjalnie, czy nie. Liczyło się tylko to, że to zrobił. 
— Przepraszam Sakura — wyznał wreszcie z ciężkim sercem. 
Po raz pierwszy od kiedy się znali, dostrzegła w nim skruchę. Zdjął maskę komika, który każdy problem obracał w żart.
— Strasznie głupio to wszystko wyszło. Zwłaszcza z Ino. Tak samo jak ty sądziłem, że zaraz się znudzą i przestaną węszyć nowe sensacje, jednak najwyraźniej się pomyliłem.
Sakura nie przerywając mu, zaczęła ściągać z kubka plastikowe wieczko, łapiąc go oburącz. Wsłuchując się w jego wyjaśnienia i obserwując jak się przed nią kaja, zaczęła delektować się poranną kawą. 
— Odkręcę to jakoś. Wyjaśnię to wszystko. Powiem, że to najzwyklejsze oszczerstwo. — Cały ranek spodziewała się, że Sasori jak zwykle podejdzie do tej sytuacji z humorem, jednak się pomyliła. Widziała po nim, że jest świadomy, że zawalił.
Spojrzała na przyjaciela z pod uniesionych brwi, po czym westchnęła ciężko. 
— Za późno już na jakiekolwiek komentarze czy sprostowania. W ten sposób tylko zachęcisz ich do dalszego rozdmuchiwania tej sprawy — skwitowała, chwytając za muffina i wgryzając się w niego. 
Jeszcze wczoraj, kiedy ustalili z Sasuke, że będzie jej winien przysługę, chciała go poprosić o to, by wydał oficjalne oświadczenie w ich sprawie. Jednak w połowie butelki wina dotarło do niej, że nie ma to najmniejszego sensu, bo w ten sposób tylko zaognią całą sytuację. Wciąż łudziła się, że Ukryty Ninja znajdzie sobie nowy obiekt do nękania, a jej historia odejdzie w niepamięć. Liczyła się jednak z tym, że kiedy tylko jeden z pismaków zwietrzy jej powrót do kraju, jej życie zamieni się w piekło. Miała jednak nadzieję, że szybko się nią znudzą i w przeciągu kilku dni odzyska normalne życie. W takich wypadkach pozwalała sobie na bycie niepoprawną optymistką, inaczej już dawno popadłaby w depresję. 
— To co zamierzasz zrobić? — spytał z wahaniem jej przyjaciel.
— Nic. Nawet jeśli jeszcze o mnie nie zapomnieli, to niedługo to zrobią. 
Nie miała innego pomysłu jak po prostu żyć dalej i czekać, aż sprawa sama ucichnie. Podjęcie jakiegokolwiek działania wiązało się z ryzykiem, że niepotrzebnie na nowo rozbudzi ciekawość reporterów. Jedyne co mogło przyspieszyć proces zapomnienia o jej osobie przez wścibskich pismaków, to pokazanie się przez Sasuke publicznie z inną kobietą, co miała nadzieję nastąpi w najbliższym czasie, a póki co już niedługo ex szefuncio będzie jej wisiał dwie przysługi.
Sasori miał co do tego, całkiem odmienne zdanie. Teraz kiedy właściwie stała się twarzą Pryzmatu Świata, a nakłady czasopisma z jej artykułami rozeszły się niczym świeże bułeczki, ludzie na pewno tak łatwo o niej nie zapomną. Jego zdaniem za wszelką cenę powinna postarać się o to, by przestano kojarzyć ją z Sasuke, to była jedyna szansa na to, by odzyskała dawne życie. 
Co przypomniało mu…
— Swoją drogą to po co on w ogóle do ciebie przylazł?
— Musicie być blisko, skoro bez żadnych oporów wpuściłeś go do mojego mieszkania i zostawiłeś nas samych. Zadzwoń do niego i sam spytaj, na pewno z chęcią zaspokoi twoją ciekawość — odparła z sarkazmem. 
— A co niby miałem zrobić twoim zdaniem, hmm? Rozwalić się w fotelu i wcinając pizzę podsłuchiwać waszą prywatną rozmowę? Przypominam ci bystrzaku, że oficjalnie nie wiem o tym, co was łączy, więc może wyjaśnisz mi niby jak wytłumaczyłabyś mu moją obecność?
Punkt dla Sasoriego.
Już miała mu się jakoś odgryźć, ale akurat w tym momencie jej komórka zaczęła wibrować jak oszalała na drewnianym blacie. Kiedy spojrzała na wyświetlacz przeżyła nie mały szok. Rzadko rozmawiali ze sobą przez telefon, częściej komunikowali się za pomocą sms-ów, dlatego niepewnie sięgnęła po urządzenie. Nie wiedziała, dlaczego Sasori po prostu nie odpisał na jej wiadomość, jak to miał w zwyczaju, w końcu nie zadała mu nie wiadomo jak trudnego pytania.
— Aż tak się za mną stęskniłeś, Suigetsu? — spytała, w między czasie uruchamiając komputer. 
Pogaduszki, pogaduszkami, ale przydałoby się wreszcie wziąć do pracy, zwłaszcza, że za kilka godzin miała spotkanie z redaktorem naczelnym i zarządem. Na samą myśl miała dreszcze. 
— Kobieto, prawie dostałem przez ciebie zawału! Myślałem, że już nigdy się nie odezwiesz! — Suigetsu mówił zdyszanym głosem, jakby gdzieś się spieszył.
— Wiesz, zamiast wrzucać mnie wczoraj bezpośrednio w paszczę lwa, mogłeś chociaż wejść i się przywitać — skarciła go pół-żartem, pół-serio, po czym wzięła kolejny kęs muffina. Zamierzała spytać go jaki ma pomysł na jej dzisiejszy stój, ale Sasori zaczął jej machać rękami tuż przed nosem. Zmarszczyła brwi, wsłuchując się równocześnie w głos Suigetsu wydobywający się ze słuchawki, jak i cichy szept Sasoriego, wypowiadającego zaledwie trzy sylaby.
On był sam!
Z przerażeniem spojrzała na ekran komórki, jakby ta nagle zmieniła się w węża, po czym szybko odłożyła telefon na blat, włączając tryb głośnomówiący.
Popełniła ogromny błąd. Była święcie przekonana, że Sasuke tak jak zawsze, zjawił się u niej w towarzystwie Suigetsu. Oni byli właściwie nie rozłączni, Hozuki nie tylko zajmował się PR-em, ale był też prawą ręką Sasuke, bez której ten właściwie nigdzie się nie ruszał. Co tu się do cholery działo?
— Przecież wiesz, że nie przepuściłby takiej okazji! Gdybym tylko wiedział, że się spotykacie, sam bym się do ciebie wprosił i nie pozbyłabyś się mnie z tej twojej klitki przez kilka ładnych godzin!
Wybuchła histerycznym śmiechem. Była totalną idiotką! Miała pretensje do Sasoriego, że wrzucił ją na minę, a wcale nie potrzebowała jego pomocy, by wpakować się w tarapaty. Obecnie miała jeszcze większy mętlik w głowie niż rano, w dodatku miała wrażenie, że właśnie popsuła dokładnie ułożony przez Sasuke plan. Oj nie będzie zadowolony, kiedy się dowie. W myślach widziała już jak ciskał w nią pełnym mordu spojrzeniem i słyszała jak karci ją jak dziecko. A na pewno się dowie. Niebieskowłosy nie potrafił utrzymać języka za zębami dłużej niż przez 30 sekund.
— Przejdźmy do sedna sprawy, Sakura! Gdzie i o której dokładnie się wybieracie, a przede wszystkim dlaczego dowiaduję się o tym ostatni! 
Sama chciałaby to wiedzieć, ale komentarz Suigetsu odebrał jej w tej chwili mowę.
— Sakura no, nie każ mi zgadywać, nie mamy na to czasu! Myślisz, że tak łatwo jest dostać jakieś dobre ciuchy na ostatnią chwilę? 
Była w takim szoku, że nie potrafiła zebrać myśli, a co dopiero odpowiedzieć. Rzuciła Sasoriemu błagalne spojrzenie, ale ten tylko rozłożył bezradnie ramiona. Jedyne rozwiązanie jakie przyszło jej na myśl, to jakże dojrzałe przerwanie połączenia.
Znienacka ze słuchawki wydobył się głos, którego nie spodziewała się teraz usłyszeć, a tym bardziej nie przypuszczała, że to właśnie on uratuje jej skórę.
— Piąta w Le petite w Kensington. Pasuje? 
Nieświadomie automatycznie wyprostowała się w krześle. Gdyby Sasori nie szturchnął jej w ramię, pozostałaby w stuporze znacznie dłużej, tym samym grabiąc sobie u Sasuke jeszcze bardziej.  
— Pracuje do w pół do piątej. Nie dojadę. — Nawet jeśli wysłaliby po nią samochód, nie było mowy by w popołudniowych korkach dostała się na drugą stronę miasta w trzydzieści minut. Nie wspominając już o przebraniu się. To nie miało szansy się udać. 
— Gdzie jest twoje biuro? — ponownie spytał Sasuke.
— Niedaleko stacji Liverpool Street. 
— Znajdę coś bliżej. Będziemy w kontakcie. 
Nim zdążyła mrugnąć, połączenie zostało przerwane, a ona sama poczuła jak wstrzymywane przez nią powietrze, właśnie z niej ulatuje. Miała przerąbane i choć Sasori łaskawie nie skomentował tego w żaden sposób, jego mina mówiła sama za siebie. Wkopała się i to podwójnie.
— Spotkanie z zarządem i Homurą jest o trzeciej, lepiej się przygotuj — było jedynym co wyszło z jego ust, zanim pogrążył się we własnej pracy.

~***~
— Gdzie jest ten puder?
Jak na złość akurat dzisiaj jej torebka postanowiła zamienić się w czarną dziurę. Nie dość, że zostało jej niespełna 15 minut na poprawę makijażu i dotarcie do restauracji umiejscowionej 10 minut drogi spacerkiem od jej redakcji, to jeszcze to cholerstwo postanowiło pobawić się z nią w chowanego.
 Nadal nie mogła wyjść z szoku po porannej wiadomości od Sasuke. W której przekazał jej, że spotkają się godzinę później niż to wstępnie planował i znacznie bliżej niż pierwotnie zakładała. Była mu za to niezmiernie wdzięczna, bo choć spotkanie z zarządem rozpoczęło się punktualnie, to zakończyło się znacznie później. Nie starczyło jej więc czasu by wrócić do mieszkania, przebrać się i mentalnie przygotować na kolejną biznesową kolację z jego partnerami w interesach. 
— Wszystko okay? — Głos Ino powstrzymał ją w ostatniej chwili przed wyrzuceniem całej zawartości torebki do łazienkowej umywalki.  
—  Och wprost wyśmienicie, przyjaciel mnie wystawił, zarząd wykorzystał moją osobę, żeby wypromować czasopismo, a ja tym samym straciłam prywatność, zostało mi niespełna 10 minut, żeby dotrzeć na spotkanie, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku. Miło, że zapytałaś — odparła z irytacją, nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem. — Gdzie jest ten przeklęty puder — warknęła sama do siebie.
Po spotkaniu z zarządem, Sakura pałała do blondynki jeszcze większą nienawiścią. Już po kilku minutach zrozumiała, że przełożeni zwrócili na nią uwagę nie z powodu jej tekstów, a przynajmniej nie tylko, a z powodu jej koneksji z Sasuke. Siedząc w sali konferencyjnej miała ochotę rzucić się do szyi kobiecie, która zrobiła z jej życia piekło. 
— Postawię sprawę jasno — rozpoczęła hardym tonem blondynka. — Wiem, że nie jesteś zbytnio zadowolona z tego, że umieściłam twoje zdjęcia w sieci. Przez co wszyscy dowiedzieli się, gdzie pracuje obecna kobieta Sasuke Uchihy. Ale powinnaś mieć na uwadze, że zarówno moją jak i twoją pracą jest wypromowanie Pryzmatu Świata. Jeśli nie zauważyłaś, to zarząd był zachwycony. Liczba naszych czytelników wzrosła niemal dwukrotnie, a zarówno ty jak i nasze czasopismo macie szansę na nagrodę, więc wybacz, ale nie mam sobie nic do zarzucenia. A jeśli masz zamiar zjechać mnie za to, że większość ludzi szuka sensacji a jakiś szmatławiec nagina prawdę i żyje z rozsiewania plotek, to znaczy, że masz nierówno pod sufitem, bo nie zrobiłam nic, żeby ci bezpośrednio zaszkodzić. Nikt nie jest w stanie kontrolować ludzkiej wyobraźni. 
Sakura niechętnie musiała przyznać jej rację. Nikt poza nią, Sasuke, Sasorim i Suigetsu nie znał jej prawdziwych powiązań z potentatem największej firmy jubilerskiej. Jedyne co jej pozostało to trzymać się kłamstwa, które wymyślili tuż przed jej wyprawą, i które Sasuke - miała nadzieję – zacznie wreszcie rozpowszechniać.
— Tuż przed moim wyjazdem rozeszliśmy się. Stąd moja złość. Wolałam zostawić przeszłość za sobą, zamiast ponownie w nią wdepnąć tuż po powrocie — rzuciła spoglądając na swoją rozmówczynię w lustrze.
Wyraz twarzy Ino od razu złagodniał. Niby istnieje coś takiego jak solidarność jajników dzięki której kobiety rozumieją się właściwie bez słów, zwłaszcza gdy w grę wchodzi złamane serce, ale nie spodziewała się, że ta krwiożercza zołza jest zdolna do empatii. Tym co zdziwiło Sakurę jeszcze bardziej, było przekleństwo jakie wydobyło się z ust PR’owca pod adresem Sasoriego, który najwyraźniej pominą ten jakże istotny fakt.
— Faceci to głupcy, nic na to nie poradzisz. Myślą tylko jedną częścią ciała — skwitowała jedynie Sakura. 
Ino miała rację w kontekście pracy. Ich obowiązkiem było dbanie o to, by ich miesięcznik podróżniczy zyskał jak największą popularność w Wielkiej Brytanii, a także poza granicami kraju. Jedyne o czym zapomniała, to fakt, że nie powinni tego robić kosztem życia prywatnego. 
Sakura zastanawiała się przez chwilę, czy gdyby zamieniły się z blondynką miejscami, ta wymagałaby od niej takiej samej wyrozumiałości. 
Szczerz w to wątpiła.
 Z ciężkim westchnieniem uświadomiła sobie, że pomimo swojej porannej decyzji, by nie prosić Sasuke o wydanie oświadczenia w ich sprawie, będzie jednak musiała to zrobić. W tej chwili tylko pokazanie się Sasuke z inną kobietą, w miejscu publicznym, mogło pomóc jej odzyskać względną normalność. Wtedy w mediach będzie znana jako jego ‘ex’, a nie obecna kobieta. Zawsze był to jakiś postęp. 
 — Ale ty okazałaś się nie lepsza od nich. Wykorzystałaś mnie, nie tyko do wypromowania naszej redakcji, ale także do zyskania w oczach zarządu. Samolubnie, bez konsultacji ze mną, bez najmniejszego ostrzeżenia rzuciłaś mnie wilkom na pożarcie, doskonale znając moje zdanie na ten temat – Sakura nadal była wściekła. Dokładnie pamiętała zachowanie nowego PR-owca na pierwszym ich wspólnym spotkaniu z Homurą, a także to jak usilnie nalegała by Sakura wyjechała i zamieszczała swoje „sprawozdania” w sieci. Przypuszczenia i niechęć Sakury wobec blondynki okazały się trafne.
Ino wzruszyła tylko ramionami.
— Nie powiedziałam, że jestem bez winy, ale miej na uwadze to, że dzięki mnie i ty wspięłaś się ciut wyżej na szczeblach kariery – po tym komentarzu kobieta odwróciła się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, ale zamarła z dłonią na klamce, rzucając przez ramię – Wiem, że nie kopie się leżącego, ale wyglądasz fatalnie. Wracaj do domu i kładź się do łóżka, jesteś nam tutaj potrzebna.
Sakura z niechęcią ponownie spojrzała w lustro. Ino miała rację, wyglądała okropnie i nawet makijaż nie zdoła tego ukryć. Przeklinała w duchu cholerną różnicę klimatu. Rano czuła się całkiem nieźle, jak na spędzenie zakrapianego wieczoru poprzedniego dnia. Wcześniej zakładała, że ból głowy, który towarzyszył jej w drodze do pracy to jedynie efekt kaca, ale widocznie nie tylko tego. W miarę upływających godzin jej samopoczucie tylko się pogarszało. Było już tak źle, że Sasori zgłosił się na ochotnika i poszedł do apteki, po leki dla niej. Musiała jakość przetrwać spotkanie z zarządem i dotrzymać słowa danego Sasuke. Miała nadzieję, że tona leków, które łyknęła tuż przed i po zebraniu zacznie wreszcie działać, bo prócz rozstroju żołądka nie widziała żadnych efektów.
— To tylko zwykłe przeziębienie. Przejdzie za kilka dni — powiedziała powracając do grzebania w swojej torebce, ale nigdzie nie potrafiła znaleźć swojej zguby. 
— Tego szukasz?
Zaskoczona spojrzała na niewielkie pudełeczko leżące na wyciągniętej dłoni Ino. W życiu nie pomyślałaby, że to ona przyjdzie jej na ratunek.
— Mówiłaś coś o pudrze, kiedy weszłam — wyjaśniła, wyrywając Sakurę ze świata jej myśli, jednocześnie umieszczając kosmetyk w jej dłoni.
— Dzięki. Musiałam zostawić swój w domu. Spieszę się trochę. 
W normalnych okolicznościach odwołałaby spotkanie, sugerując przesunięcie go na inny termin. Niestety z Sasuke nic nie było proste. Podejrzewała, że jej prośba tylko by go rozjuszyła, zwłaszcza, że dał jej wczoraj do zrozumienia, że to coś pilnego i ważnego. Nie miała więc innego wyjścia jak zacisnąć zęby i pojawić się na czas w umówionym miejscu. Nie miała dziś siły ani ochoty na użeranie się z upartym Uchihą. Chciała jak najszybciej mieć to już za sobą, żeby móc znaleźć się w swoim łóżku, pod ciepła, puchatą kołdrą i zapaść w sen na kilka ładnych godzin.
— Jedyne gdzie powinnaś się teraz spieszyć to do łóżka, moja droga — powiedziała z nie małą dezaprobatą blondynka, stając tuż obok z założonymi rękami.
Sakura wzruszyła na ten komentarz ramionami.
— Możesz być pewna, że to zrobię, ale później. Zaraz po tym, jak napełnię swój żołądek darmowym jedzeniem.
O ile będę w stanie coś przełknąć, dodała w myślach. Od rana nie miała apetytu, ale zrzucała to na kumulujący się w niej wcześniej stres, związany ze spotkaniem z zarządem.
Ino mierzyła ją, bacznym spojrzeniem niebieskich tęczówek, jednocześnie sięgając do swojej torebki.
— Czyżby randka? W takim razie będziesz potrzebowała jeszcze tego – rzuciła kobieta wyciągając w jej stronę maskarę, róż i cień do powiek.
Na ten komentarz dłoń Sakury momentalnie zamarła w bezruchu, w trakcie nakładania na usta ulubionej czerwonej szminki. 
Czy tak właśnie wyglądała? Jakby szykowała się na randkę? Uważnie przyjrzała się stojącej po drugiej stronie lustra kobiecie. Miała bladą, choć opaloną cerę. Delikatny, prawie niewidoczny makijaż. Jedynym żywym akcentem na jej twarzy, były na wpół pomalowane usta. 
Blondynka wykorzystała jej chwilowe zamyślenie, by odwrócić ją w swoją stronę. Wydając jej krótkie polecenia, wprawnymi ruchami nałożyła jej na oczy cień do powiek, tusz do rzęs, twarz pokryła pudrem a za pomocą niewielkiego pędzla, rozprowadziła róż na jej kościach policzkowych. 
— Gotowe —  powiedziała po czym z uśmiechem triumfu odsunęła się od niej, kiwając głową w stronę tafli szkła — teraz możesz złamać kilka serc.
 Sakura zrobiła niepewny krok w tył i spojrzała w lustro starając się zobaczyć siebie oczami innych. Przed sobą widziała kobietę o intensywnie zielonych oczach, których kolor uwydatniał perłowy cień do powiek i długie, czarne rzęsy. Kości policzkowe zaakcentowane zostały odrobiną różu, a pełne usta podkreślone czerwoną pomadką. Jakimś cudem makijaż zatuszował jej bladość. Burza jej krótkich ułożonych w nieład włosów, nawet dodawała jej kobiecości. Kobieta patrząca na nią z tafli miała na sobie jasną zwiewną koszulę, do tego marynarkę, dopasowane, ciemno granatowe jeansy i beżowe szpilki. Całego stroju dopełniał sznur długich pereł z niewielkim supłem zawiązanym na końcu.
Kobieta wyglądała elegancko. 
Sakura nie przypominała siebie. Pierwszy raz od bardzo dawna tak się odstawiła i musiała stwierdzić, że dobrze jej w takim wydaniu. Nie miała pewności, czy taki strój nada się na spotkanie z Sasuke, ale ten zestaw wybrała z myślą o spotkaniu z zarządem. Chciała się prezentować jak pewna siebie kobieta, która jest zdeterminowana by walczyć o swoje. Miała nadzieję, że się jej udało i że Uchiha nie będzie miał jej za złe takiego stroju, bo chcąc nie chcąc nie miała czasu, żeby się przebrać.
— Dzięki — rzuciła z nikłym uśmiechem w stronę Ino — ale jeśli mam być szczera to raczej nie jest randka. Nasze relacje należą do kategorii skomplikowanych.


~***~

Czując jak mroźne, zimowe powietrze uderza w nią schowała podbródek w wełniany szalik, chcąc jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Musiała szczerze przyznać, że przez ostatnie miesiące odzwyczaiła się zarówno od chłodu, jak i deszczu. Wymijając przechodniów skręciła w lewo, gdzie jeśli dobrze sprawdziła w internecie powinien znajdować się lokal, do którego się kierowała. 
Dziwnie czuła się idąc na to spotkanie. Kompletnie nie wiedziała czego może się spodziewać, ani kogo zastanie na miejscu. A co gorsza zwykle niezawodny i najlepiej poinformowany Suigetsu, nie był w stanie jej pomóc.  Miała wrażenie, że kontaktując się z nim tylko pogorszyła sytuację ich obojga. 
Skostniałymi palcami zaczesała pasmo włosów za ucho wzdychając przy tym ciężko, chcąc choć trochę ujarzmić kotłujące się w niej nerwy.
Ujrzała Sasuke niemalże od razu. Stał przed restauracją w swoim długim, czarnym płaszczu, skupiając całą swoją uwagę na pracownikach budowy znajdujących się po drugiej stronie ulicy, dając jej tym samym szansę na odzyskanie względnego spokoju. 
Mimo panującego chłodu i jej kiepskiego samopoczucia, zwolniła kroku.
 Zastanawiała się, czy czekał na nią z własnej woli, czy to tylko gra pozorów, która miała zamydlić oczy ich towarzyszom. Bez względu na to, która opcja jest prawdziwa, była to dla niej nowość. Zazwyczaj chował się za przyciemnionymi szybami samochodu, czekając aż Siugetsu obierze ją z mieszkania i przyprowadzi do niego. Kiedy spoglądała na niego w tym momencie miała wrażenie, że czuje się całkiem swobodnie na ruchliwej ulicy. Ręce trzymał w kieszeniach, stał na szeroko rozstawionych nogach, jakby panował nad wszystkim. Zazdrościła mu tego. 
Odwrócił się.
Nagle i bez żadnego ostrzeżenia.
Kiedy tylko ją zauważył, od razu zaczął się do niej zbliżać. Ona sama zamarła, jakby jej stopy nagle straciły zdolność poruszania się.
Sasuke jak zawsze emanował pewnością siebie, a jego postawa świadczyła o tym, że doskonale wie czego chce i zawsze to dostaje. 
— Spóźniłaś się.
Westchnęła cicho z rezygnacją. Ten typ chyba nigdy się nie zmieni, a dzień, w którym będzie dla kogoś miły, będzie dniem, w którym samo piekło zamarznie. 
— Ciebie też dobrze widzieć – prychnęła. – Spotkanie się przedłużyło — oznajmiła krótko. Oficjalnie nie byli już związani żadną umową, więc nie widziała najmniejszego powodu, dla którego miałaby się przed nim tłumaczyć. Teoretycznie mogła w każdej chwili odwrócić się i odejść bez słowa. Jednak nie zamierzała tego robić – dała mu słowo, którego nie zamierzała łamać
Nie skomentował tego w żaden sposób, chyba, że ledwo zauważalne skinienie głowy, można uznać za komentarz.
— Może wreszcie powiesz co tutaj właściwie robimy? — zapytała krzyżując ramiona na piersi.
— Dowiesz się wszystkiego w środku — powiedział stając do niej bokiem i wyciągając w jej kierunku ramię. 
Sakura zmierzyła go dokładnie, po czym przewróciwszy oczami chwyciła go pod przedramię. Z każdym krokiem, który przybliżał ich do drzwi restauracji, Sakura wyczuwała, że Sasuke staje się coraz bardziej spięty. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać po tym spotkaniu, ale zachowanie jej towarzysza nie wróżyło niczego dobrego.
W milczeniu przekroczyli próg małej włoskiej restauracji usytuowanej na styku dwóch bocznych uliczek. 
 Wykorzystując chwilę, z niemałym zachwytem rozglądała się po wnętrzu lokalu. Nazwa idealnie odzwierciedlała klimat tego miejsca. Little Italy swoim wystrojem przypominało włoski dom. Wysokie sufity, solidne dębowe podłogi, stoły z ciemnego drewna, nakryte obrusami w biało-czerwoną kratę, do kompletu z rzeźbionymi krzesłami wykonanymi z tego samego materiału. Ceglane, pobielone ściany, a na środku jednej z nich prawdziwy piec do wypieku chleba. Miejscu dodatkowego koloru nadawały, rozmieszczone na parapetach i drewnianych półkach kwiaty lawendy, posadzone w glinianych donicach. Do tego jeszcze nieziemskie zapachy pomidorów, świeżej bazylii i oliwy z oliwek unoszące się w powietrzu. Sakura czuła się jakby w kilka minut przeniosła się na drugi koniec Europy. Lokal był tak różny, od tych, które zazwyczaj odwiedzała z Sasuke, że aż miała ochotę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy przypadkiem nie śni.
Miejsce oczarowało ją do tego stopnia, że nie zauważyła podchodzącego do nich kelnera.
— Witam ponownie, panie Sasuke. Już na was czekają. Proszę za mną — przywitał się z jej towarzyszem, jak już się znali. Być może Uchiha był tutaj stałym bywalcem. Kelner skłonił się im delikatnie po czym, dostojnym krokiem zaczął ich prowadzić w głąb lokalu. 
— Możesz przestać z łaski swojej.
Usłyszawszy karcące słowa z ust Sasuke, momentalnie spojrzała na niego zdezorientowana.
— Co proszę? — szepnęła zaskoczona.
Sasuke nachylił się ku niej i posyłając jej harde spojrzenie syknął:
— Przestań się tak rozglądać. Nie ma się czym zachwycać to najzwyklejsza knajpa na świecie.
Słysząc te słowa, momentalnie się zatrzymała. 
— Przecież… — tutaj jest ślicznie! Chciała mu wykrzyczeć te słowa prosto w twarz. Na szczęście jej uwagę odwrócił donośny męski głos:
— No nareszcie! Już myślałem, że o nas zapomnieliście!
Sakura zamarła. To już był cios poniżej pasa! W tej chwili zrozumiała, dlaczego Sasuke nie chciał jej zdradzić z kim mają się dzisiaj spotkać. Wiedział, że od razu by mu odmówiła. Z całego grona ludzi, których poznała dzięki Sasuke, to właśnie oni stali się jej najbliżsi. Nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek będzie jej dane się z nimi zobaczyć. Pomimo sympatii jaką ich darzyła, nie chciała tutaj być, nie chciała znowu ich okłamywać.  Miała ochotę zamordować Uchihę, tu i teraz! Nie mogła uwierzyć, że jej to zrobił. Ze stuporu w jakim się znalazła, wyrwały ją otaczające ją ramiona i zapach jaśminowych perfum. 
Hinata szeptała jej do ucha jak bardzo cieszy się na jej widok. Następny w kolejce był Uzumaki, który również nie szczędził jej uścisków. Kiedy przyjaciele Sasuke zajęli już swoje miejsca, Uchiha odsunął dla niej krzesło przy stoliku niczym prawdziwy dżentelmen. Sakura prychnęła pod nosem i wykorzystała ten moment na posłanie mu morderczego spojrzenia. Było już za późno na jakąkolwiek ucieczkę. 
— Nie mówiłaś, że wybierasz się w podróż i to na tak długo! Nawet nie wiesz jak tęskniłam za twoim towarzystwem! Ci dwaj potrafią gadać tylko o interesach! — oznajmiła pół-żartem Hyuga, puszczając do niej oczko, po czym uważniej się jej przyjrzała — Kochana, czy ty się dobrze czujesz? Nie chciałabym być niegrzeczna, ale źle wyglądasz — stwierdziła z niepokojem łapiąc Sakurę za dłoń.
Sakura zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. 
— Jestem tylko trochę przeziębiona. Nagła zmiana klimatu chyba nikomu nie służy. Plus nie spodziewałam się was dzisiaj spotkać — wyznała posyłając Hyudze blady uśmiech i delikatnie ściskając jej dłoń.
— Naprawdę nic jej nie powiedziałeś? — wtrącił Naruto szturchając wymownie przyjaciela łokciem.
— Dałem ci przecież słowo, po tym jak przez kilka dni wierciłeś mi dziurę w brzuchu, żeby nic jej nie zdradzić. Twierdziłeś, że to ma być niespodzianka, więc masz co chciałeś — odparł wzruszywszy ramionami, po czym uniósł dłoń przywołując kelnera, nie dając nikomu szansy na jakąkolwiek odpowiedź.
Niespodzianka-sranka, pomyślała Sakura z uśmiechem przyjmując od kelnera kartę dań. Sasuke nie był głupi, przemilczał całą sprawę, chcąc ratować własny tyłek, a nie dlatego, że Naruto go o to poprosił, a żeby to rozgryźć wcale nie trzeba było być Sherlockiem.
Kolacja przebiegała w luźnej i bardzo przyjaznej atmosferze. To chyba był jeden z nielicznych wieczorów w towarzystwie Sasuke, podczas których mogła być po prostu sobą – rozgadaną, lekko złośliwą, wesołą dziewczyną. Naruto z Hinatą zasypywali ją pytaniami na zmianę. Interesowała ich nie tylko jej podróż, ale też sama jej praca. Nie ukrywali swojego zdziwienia, kiedy dowiedzieli się, że od dawna zajmuje się dziennikarstwem. Rozumiała ich szok, w końcu Sasuke nienawidził ludzi uprawiających jej zawód. 
Atmosfera przy stole zmieniła się diametralnie, kiedy kelner postawił przed nimi duże pucharki pełne owocowych lodów. Zaraz po tym, jak oddalił się od nich, Naruto z Hinatą wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem, a na ich twarzach wykwitły szerokie uśmiechy.
— Mam nadzieję, że wybaczysz nam to tajemnicze i nagłe ściągnięcie cię tutaj, ale chcieliśmy ci to przekazać osobiście. Czekaliśmy z tym na twój powrót i już dłużej nie mogliśmy, dlatego Sasuke zgodził się pomóc nam w tej sprawie — w głosie Hinaty słychać było podekscytowanie, natomiast Sakura czuła jak całe to pyszne jedzenie podchodzi jej do gardła. Naoglądała się wystarczająco dużo komedii romantycznych, żeby móc przewidzieć co zaraz usłyszy.
— Pobieramy się za trzy miesiące i bardzo chciałabym, żebyś zgodziła się zostać jedną z moich druhen!
Przez jej głowę przeleciało kilka myśli jednocześnie. 
Uchiha jesteś trupem!
Po co ja w ogóle wracałam!
Muszę się stąd natychmiast wydostać.
W tej chwili miała ochotę jednocześnie krzyczeć i uciekać. Próbując zachować resztki godności i nie urazić towarzyszy, zdjęła z kolan serwetkę, a odłożywszy ją na blat, odsunęła krzesło i wstała od stołu.
— Gratuluję wam z całego serca, to naprawdę świetna wiadomość, ale muszę przeprosić was na chwilkę. Potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza – po czym obdarzywszy ich bladym uśmiechem, czym prędzej zaczęła się od nich oddalać. Była na granicy wybuchu. W tym momencie nienawidziła Uchihy i miała ochotę powiedzieć mu, żeby wsadził sobie te swoją przysługę w dupę, bo ona rezygnuje.


Od Autorki: Witam was ponownie! Moja przerwa w pisaniu była dłuższa niż tego chciałam, ale czasami nie jest łatwo pozbierać swoje życie do kupy - zwłaszcza, jak wszystko po kolei zaczęło się walić. Ale jestem! Trochę zajęło mi wrócenie do pisania i dużo nerwów zjadłam nad tym rozdziałem, zwłaszcza, że moment pomiędzy Sakurą a Sasorim, był już napisany w listopadzie. Mam nadzieję, że nie zawaliłam nigdzie. Wiem, że poziom i ten rozdział może nie być taki jaki oczekiwaliście, ale na ten moment to najlepsze na co mnie stać - ale obiecuję poprawę!

5 comments:

  1. Witaj z powrotem!!!
    Strasznie się cieszę, że wróciłaś. Co do rozdziału, to mam mieszane uczucia - z jednej strony WOW, w końcu itp itd a z drugiej chyba oczekiwałam jakiejś bomby. Ale okej, będę na nią czekać dalej ;) Uchiha, słońce, co ty odstawiasz? Jest ci trudniej pozwolić jej odejść niż myślałeś, ktoś tu chyba jednak się przywiązał. Choć pewnie jak to z nim bywa, jeszcze dużo nerwów bd nas kosztowało, zanim się ogarnie.
    Sasori, Sasori, więcej Sasoriego!!!! xd pięknie proszę :D
    Ino - w głowie mam "co za ****!!!" na razie jej nie lubię, ale nie skreślam ;P
    Co jeszcze, co jeszcze.... za krótko! :) nie mogę się przyzwyczaić do tak krótkich rozdziałów, jestem z tego typu który uwielbia czytać, im więcej tym lepiej :)
    Wyczuwam wielką awanturę, czy mam rację? Wiem, że nie zawiedziesz.
    Czekam na więcej
    Arai

    ReplyDelete
  2. Oj mam wrażenie że Sasuke zetnie się z Sakura dość porządnie i ciekawe co z tego wyniknie 😄

    ReplyDelete
  3. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
    Replies
    1. O matko ! Jak ja się ciesze, z nowego wpisu u Ciebie na blogu!
      Po miłości, którą bezwarunkowo obdarzyłam Shannaro, przychodzi miłość, do nowego opowiadania spod twoich palców.

      O jejku-jejku. Nie mogę się już doczekać kolejnego wpisu.

      Całuje serdecznie!

      Delete

Szablon wykonała Sasame Ka