Friday 3 November 2017

Chapter 1: First Step

„Czasami powodzenie w życiu zależy od drobnostki. 
Od jednego spotkania, właściwej decyzji, łutu szczęścia...”
G. Musso „Ponieważ cię kocham”

Z frustracją po raz kolejny poprawiła niesforny kosmyk różowych włosów, który za żadne skarby świata nie chciał pozostać na swoim miejscu dłużej niż kilka sekund. Sakura z rezygnacją opadła tyłkiem na idealnie zaścielone łóżko, wzdychając przy tym ciężko. Wsparła twarz na dłoniach spoglądając zamyślonym wzrokiem w swoje lustrzane odbicie. Jej mina zdradzała wszystkie targające nią emocje. Na jej twarzy odmalowały się strach, niepewność, niezadowolenie z powodu wewnętrznego rozdarcia.
Dzisiejszego wieczoru miała trudny orzech do zgryzienia i nawet nie wiedziała, od czego powinna zacząć rozwiązywanie tego problemu. Złożenie wypowiedzenia w pracy powinno być czymś dziecinnie prostym. Zazwyczaj szło się do szefostwa i wręczało pisemne wymówienie z krótkim wyjaśnieniem, i po krzyku. Było minęło, twoja kadencja w tej korporacji właśnie dobiegła końca. Gratulacje i powodzenia na nowej drodze życia!
W jej obecnej sytuacji wyglądało to nieco inaczej. 
W gabinecie szefa była zaledwie raz. Nie pamiętała dokładnie, w którym budynku mieściła się jego firma, chociaż wiedziała, że gdyby zapytała rodowitego Londyńczyka, wtedy od razu zostałaby pokierowana we właściwe miejsce. Londyn był ogromnym miastem, a ona mieszkała w nim zaledwie od dwóch lat. Niejednokrotnie zdarzało jej się zabłądzić. Przez półtorej roku ciągnęła dwa etaty. Pracowała jako pomocnik redaktora, poza tym imała się wszelkich prac dorywczych. Zmieniała je równie często, jak niektórzy faceci zmieniają partnerki do łóżka. Niestety, ale jako świeżo upieczona absolwentka studiów wyższych, nie była wstanie znaleźć jednej posady, która zapewniłaby jej wystarczające środki do życia. Czasy były ciężkie i nawet Brytyjska gospodarka przechodziła swój mały kryzys. Obiecała sobie, że nigdy nie wróci do rodzinnego domu. Zresztą, nie skłamałaby mówiąc, że rodziny już nie miała. Dokąd miałaby zatem wracać?
Takim oto sposobem rozpoczęła poszukiwanie posady numer dwa. Przejrzała miliony gazet, przeczytała tysiące ogłoszeń i odpowiedziała na setki ofert pracy, ale nikt nie raczył się do niej odezwać. I jak człowiek miałby się nie załamać? Pomału traciła nadzieję na znalezienie niezbędnego drugiego wakatu, który pomógłby jej w utrzymaniu się w tym wielkim mieście. Wtedy szczęście postanowiło się do niej uśmiechnąć i przez czysty przypadek natknęła się na pewne dość specyficzne ogłoszenie, wywieszone na witrynie jednej z kawiarni w dzielnicy Camden. Chyba tylko ona mogła być na tyle głupia, a zarazem zdesperowana by zadzwonić pod podany numer zapisany koślawym dziecięcym pismem. Utwierdziła się w tym jeszcze bardziej, gdy dostała tę pracę po jednej rozmowie, która trwała nie więcej niż dziesięć minut.  I nie, to nie przyszły szefuncio numer dwa przeprowadzał tę dziwną rozmowę kwalifikacyjną, o ile w ogóle można było ją tak nazwać - a jego kolega. 
Słysząc niespodziewany dźwięk domofonu Sakura podskoczyła na łóżku a jej przestraszone spojrzenie spoczęło na budziku znajdującym się tuż obok łóżka. 
Była piętnaście minut spóźniona!
Niby niewiele, ale spóźnienie to spóźnienie. 
Poderwała się pośpiesznie z łóżka dłonią poprawiając czarną koktajlową sukienkę. Biegnąc w stronę domofonu chwyciła jeszcze za szpilki walające się na podłodze. 
— Już schodzę Suigetsu — powiedziała na jednym oddechu do słuchawki. 
— Nie śpiesz się, mamy czas — usłyszała w odpowiedzi rozbawiony męski głos. 
Nie była pewna czy mogła mu ufać w tej kwestii. Bądź, co bądź szefuncio numer dwa nie lubił, kiedy ktoś kazał mu na siebie czekać. Zwłaszcza ona. Węszyła tu jakiś problem powiązany z płcią piękną i jej tendencją do spóźniania się, ale wolała nie poruszać przy nim tego tematu, jeszcze obciąłby jej pensję. 
— Daj mi minutkę — powiedziała i odwiesiła słuchawkę. 
Nakładając na stopy szpilki, wróciła w głąb wynajmowanego mieszkania i złapała za znajdującą się na kuchennym stole srebrną torebkę wysadzaną kryształkami. Niepewnym wzrokiem otaksowała małą kopertę, do której przed dwoma godzinami włożyła swoją rezygnację.
— Nie masz się nad czym zastanawiać — skarciła samą siebie, biorąc do ręki cienką kopertę. Skoro podjęła już decyzję, nie mogła się z niej wycofać. 
Na odchodne ostatni raz spojrzała w podłużne lustro stojące naprzeciwko jej łóżka, poprawiając swoje figlarne włosy. 
Ponowny dźwięk domofonu wyrwał ją z transu, a ona ponownie przyłapała się na bujaniu w obłokach. Nie chcąc tracić więcej czasu opuściła mieszkanie, tuż po założeniu na siebie czarnego płaszczu. Co, jak co, ale ten wieczór miała zamiar spędzić w przyjaznej atmosferze. Nie przejmując się wysokimi obcasami zbiegła pośpiesznie po betonowych schodach, na wszelki wypadek asekurując się przy pomocy balustrady. 
— To już ostatni raz — szepnęła, zatrzymując się na klatce schodowej, przed drzwiami prowadzącymi na świeże powietrze. — Ostatni — powtórzyła o wiele pewniej biorąc głęboki wdech. Silnym pchnięciem otworzyła drzwi, a już po chwili uderzyło w nią chłodne, wieczorne powietrze. Mocno ściskając w lewej dłoni niewielką torebkę, posłała Suigetsu powitalny uśmiech. 
— W jakim jest humorze? — spytała pół-szeptem. 
Przed wejściem do czarnego, luksusowego samochodu wolała wybadać grunt; po szefie numer dwa można się było spodziewać wszystkiego. Nie zamierzała wręczyć mu swojej rezygnacji, jeśli już teraz był niczym obudzony wulkan. Szef numer dwa był tykającą bombą i nie wiele trzeba było, by doprowadzić do jego detonacji, co w przeszłości zdarzało się już niejednokrotnie i nigdy nie było przyjemnie. Miała nadzieję, że tym razem nikt niepotrzebnie, nie uruchomił zapalnika przed czasem - to ona chciała mieć ten przywilej. 
— O dziwo dziś nie jest najgorzej — Suigetsu parsknął śmiechem podchodząc z nią do samochodu. — Póki co, nikt go nie wkurzył, więc nie masz się czego obawiać — dodał, otwierając przed nią drzwi pojazdu.
Mimo, iż Sakura bez przerwy powtarzała sobie w myślach, że to już ostatni raz, wcale nie było jej łatwiej wsiąść do samochodu. Zaczynała żałować decyzji, którą podjęła. Lęk to suka, która dopada nas i paraliżuje w najmniej odpowiednim momencie. Po wzięciu kilku głębszych oddechów i ponagleniach ze strony Suigetsu, wreszcie zajęła miejsce na tylnym siedzeniu pojazdu, a drzwi od razu się za nią zatrzasnęły.
Szefuncio numer dwa, jak go zazwyczaj potajemnie nazywała, siedział tuż obok niej. Standardowo nie przywitał się z nią słowem, ani żadnym gestem.  Zdążyła już do tego przywyknąć. Po prostu siedział w cholernie drogim, idealnie dopasowanym garniturze, przeglądając cholernie ważne papiery z cholernie skupioną miną. Norma.
Po chwili Suigetsu zajął miejsce na przednim siedzeniu, tuż obok kierowcy w podeszłym wieku. 
— No to jedziemy — zawołał zadowolony Hozuki. — Dzisiaj to tylko bankiet charytatywny, więc wszystko powinno pójść szybko i sprawnie. 
Sakura odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała, czy zniosłaby kolejną drętwą kolacje w interesach. Zdecydowanie bardziej wolała wieczory takie jak ten. Nie dawała jednak tego po sobie poznać. To w końcu była jej praca, nie musiała jej wcale lubić, ważne, że regularnie zwiększała stan jej konta, a ona zawsze mogła  robić dobrą minę do złej gry. Nikt, nigdy, nie kwestionował jej zachowania podczas ich wyjścia; nawet Sasuke.
Jedyne, czego nie potrafiła zrozumieć przez te półtorej roku to, to, że zwykli ludzie a nawet znajomi i współpracownicy szefuncia numer dwa, cały czas wierzyli w tę farsę. Czasami naprawdę miała ochotę zaśmiać im się w twarz. Czy Sasuke Uchiha naprawdę był, aż tak skrytą osoba, że nikt nie podejrzewał, że jego towarzyszka w rzeczywistości nie była jego prawdziwą partnerką? 
Kątem oka obserwowała jak szefuncio ignorując wszystkich w koło, w skupieniu przeglądał plik papierów. Lecz do tego też zdążyła już przywyknąć. Przeważnie, kiedy zajmowała swoje miejsce w samochodzie, on wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w krajobraz za oknem, albo właśnie tak jak teraz, zatapiał się w pracy. Zresztą podczas wszystkich ich spotkań ona też wykonywała swoją pracę, nie miała prawa go krytykować.  
Panie i panowie witamy w dwudziestym pierwszym wieku; wieku pracoholików. 
— Dziś najpewniej przyczepią się do ciebie dwie dziennikarki jakiegoś szmatławca. Od tygodni próbują przeprowadzić z tobą jakiś wywiad, czy cholera wie, co. Masz im odmówić.
Sakura spojrzała zszokowana na szefuncia. Rzadkością było, żeby zamienili ze sobą choć słowo w samochodzie. Rozmawiali ze sobą tylko wtedy gdy wymagała tego od nich sytuacja. Z niemniejszym zaskoczeniem zauważyła, że zwrócony jest w jej stronę, dzięki czemu mogła dokładnie przyjrzeć się jego przystojnej twarzy.
Obserwował ją.
Utkwił w niej intensywne spojrzenie karych tęczówek. Niemo wymuszając na niej podporządkowanie.
Ona jednak skupiła się na tym, że Uchiha Sasuke prezes największej firmy jubilerskiej w kraju, a zarazem szefuncio numer dwa właśnie się na nią gapił. Był to taki fenomen, że na chwilę odebrało jej mowę. 
Jasne, kiedy znajdowali się wśród ludzi odgrywali całą szopkę od czułych gestów, po przez sztuczne uśmiechy, fałszywe wyznania uczuć, poświęcanie sobie uwagi, ale teatrzyk kończył się w chwili, gdy znikali z oczu tłumów. 
— Odmówiłabym nawet, gdybyś mi tego nie kazał — powiedziała po chwili zgodnie z prawdą.
Chciała jak najszybciej zniknąć z gazet i całego medialnego świata, nigdy nie zabiegała o ich uwagę, wręcz przeciwnie, unikała ich jak ognia. 
Sasuke parsknął w odpowiedzi, co również ją zaskoczyło, ale nie skomentowała tego. On również niczego już nie dodał, tylko powrócił do zapisanych tuszem kartek papieru, na których, jak Sakura zdążyła zauważyć, od czasu do czasu stawiał swój podpis. 
Nie wiedziała, czy go rozbawiła czy też nie, ale była skłonna przyznać, że osiągnęła sukces, wywołując u niego jakąkolwiek reakcję. 
Brawo dla niej! 
Jej samej, wcale nie było do śmiechu. Wiedziała, że teraz musi wręczyć mu swoją rezygnację. Nie była pewna, czy po bankiecie również wrócą jednym samochodem, czy może ich drogi się rozejdą. Miała już do czynienia z obiema możliwościami.
Przygryzła dolną wargę niepewnie otwierając torebkę. Nie chcąc tego dłużej roztrząsać, przymknęła powieki, wyciągnęła kopertę i po prostu mu ją wręczyła.   Serce na kilka sekund przestało jej bić, kiedy szefuncio numer dwa najzwyczajniej w świecie spytał: — Co to?
Miał nie zadawać żadnych pytań, tylko wziąć od niej tą przeklętą kopertę, przeczytać wypowiedzenie i je zaakceptować. Nie było to przecież takie trudne. Nie wymagała od niego niczego więcej! Poruszyła dłonią, próbując jakoś zmusić go do przechwycenia koperty, ale na próżno.
— Co to? — ponowił swoje pytanie.
Sakura otworzyła oczy i spojrzała na niego wymownie. 
Mogła się domyślić, że to się tak skończy – nic nigdy nie szło po jej myśli. Dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej? 
— Moje wypowiedzenie — burknęła pod nosem, odwracając wzrok i ponownie zaczesując niesforny kosmyk włosów za ucho. Jak zwykle jej buntownicze włosy, musiały dać o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie.
— Co? — Donośny krzyk Suigetsu rozszedł się po samochodzie, a on sam z wrażenia aż odpiął pas i całym ciałem odwrócił się w stronę tylnego siedzenia luksusowej limuzyny. Jedynie Kotoshi zdawał się być niewzruszony jej słowami.
Sakura już dawno nie czuła się tak niekomfortowo jak w tej chwili. Suigetsu spoglądał na nią wzrokiem seryjnego mordercy, a nawet i gorzej - jakby to właśnie ona dopuściła się zbrodni. W dodatku szef numer dwa wcale nie pomagał; tak, wziął od niej kopertę, jednak jego enigmatyczne spojrzenie cały czas było skupione na niej. Przełknęła głośno ślinę. Mogłaby przysiąść, że w ciągu swojej półtorarocznej kariery, jako fałszywa dziewczyna swojego szefa jeszcze nigdy nie zainteresowała Sasuke na tyle, by oderwał się od pracy i poświęcił jej całą swoją uwagę. 
A tu taka niespodzianka! Ośmielił się na nią spojrzeć dwukrotnie w przeciągu zaledwie dwóch minut. 
W O W !
— Sakura, nie…! — rozpoczął gniewnie Hozuki, lecz Sasuke przerwał mu tonem ostrym jak brzytwa.
— Jesteś w ciąży? 
Sakura zamrugała wachlarzem długich rzęs, a sens zadanego jej pytania w żółwim tempie docierał do jej świadomości. 
— Słucham? — spytała ledwie słyszalnym głosem, próbując wyjść szoku. 
Nie pojmowała, o jakiej ciąży mógł mówić, a przede wszystkim, kto niby miałby być ojcem wymyślonego dziecka. 
— Spytałem, czy jesteś w ciąży. To chyba proste pytanie, na które nawet idiota jest w stanie odpowiedzieć.
Oj tak, już wcześniej Sakura spotkała się z awersją szefuncia numer dwa do powtarzania się. Pierwszą oznaką jego irytacji, było właśnie ubliżanie drugiej osobie. Co gorsza ona zmusiła go do tego dwukrotnie – co nie wróżyło niczego dobrego. Właśnie niechcąco uruchomiła zapalnik. Pozostało czekać na spektakularne boom. 
— Nie — powiedziała zdawkowo.
Nie, nie jest to proste pytanie?
Nie, nie jest głupia?
Potrząsnęła głową, nie chcąc tego dłużej roztrząsać. Zwlekanie wcale jej nie pomoże.
— Nie, nie jestem w ciąży — poprawiła się, a jej głos brzmiał o wiele pewniej.
— Zakochałaś się? 
Tak.
— Nie. 
Sakura nie do końca rozumiała w jakim celu prowadził obecne przesłuchanie. Sasuke miał jedynie przyjąć jej wymówienie, nic więcej. Więc jak do cholery doszło do tego cyrku?
Czuła jak kare tęczówki szefa spoglądają na nią z wyrachowaniem, a ona nawet, jeśli by się postarała, nie byłaby w stanie nic z nich wyczytać - były dla niej niczym czarna dziura, mogłaby się w nie wpatrywać godzinami, a i tak niczego by nie odkryła.
Sasuke na ułamek sekundy przeniósł wzrok na zaklejoną kopertę i zaczął ją gładzić kciukiem.
— Porozmawiamy o tym później — zawyrokował stanowczym głosem, po czym wrócił do obserwowania osnutego nocą, miejskiego krajobrazu.
Sakura natomiast siedziała otumaniona obserwując, jak szefuncio numer dwa zgrabnie wkłada kopertę z jej wypowiedzeniem do wewnętrznej kieszeni szarej marynarki. Kipiała ze złości. Nie tego się spodziewała. Nie tak to miało wyglądać! Miał to po prostu przyjąć do wiadomości, a nie odkładać na później! Nie mogło być żadnego “później”! Po zebraniu w sobie odwagi otworzyła usta chcąc zaprotestować, lecz wnet limuzyna zatrzymała się, a kierowca oświadczył, że dotarli na miejsce. Wściekła z powodu obecnej sytuacji, wypuściła ze świstem powietrze i ponownie zaczesała wnerwiający ją kosmyk włosów za ucho. Nie było już czasu na zbędne rozmowy; nadeszła pora na kontynuowanie farsy, w jaką wplątała się półtorej roku wcześniej.
Drzwi po obu stronach samochodu otworzyły się z idealną synchronizacją, godną szwajcarskiego zegarka. Pozwalając jej i Sasuke opuścić pojazd w tym samym czasie.
— Ostatni raz — szepnęła pod nosem do samej siebie wychodząc z samochodu, z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem.
Po raz kolejny została oślepiona blaskiem fleszy, które zostały skierowane w ich stronę. Zamroczona zrobiła niepewny krok do przodu. Nie wiedząc, czemu ogarnęła ją trema niemalże taka sama jak za pierwszym razem. Pomimo, iż nie była w długiej sukni, jej nogom w jakiś cudowny sposób udało się zaplątać, doprowadzając do jej potknięcia. Z jej ust automatycznie wymsknęło się ciche, siarczyste przekleństwo. 
Jednak nagle poczuła jak chłodna dłoń chwyta ją mocno i niezbyt delikatnie za ramię, pomagając jej w ten sposób odzyskać równowagę. Z zażenowaniem, niepewnie zerknęła w stronę szefa. Jego twarz standardowo nie wyrażała żadnych emocji.
— Uważaj — upomniał ją, na co Sakura pokornie przytaknęła.
Skoro miało to być ich ostatnie publiczne wyjście, mogła przynajmniej pożegnać się z klasą, a nie zbłaźnić się już na początku z powodu swojej niezdarności. To samo najwidoczniej pomyślał również Sasuke, gdyż już po chwili ułożył dłoń na jej talii pomału prowadząc ich po czerwonym dywanie. 
Spokojnym krokiem przemierzali ciągnący się w nieskończoność skrawek wykładziny, który zaprowadził ich do pełnego przepychu wnętrza londyńskiego hotelu, w jakim była organizowana dzisiejsza gala charytatywna. Sakura westchnęła z ulgą, gdy tylko przekroczyli próg budynku pozostawiając za sobą irytujących paparazzi. 
Wystarczyło zrobić kilka kolejnych kroków by stanąć u szczytu marmurowych schodów, uwieńczonych pozłacaną balustradą, u szczytu, których czekał mężczyzna w gustownym fraku. Po bliższym przyjrzeniu się mu, Sakura wiedziała, że gościł ich już kilkukrotnie na podobnych galach, jakie odbywały się w tym obiekcie, na przestrzeni ostatnich osiemnastu miesięcy.
Bezimienny mężczyzna wskazał im dłonią wejście do dużej sali balowej, w której odbywała się dzisiejsza imprezę. Ku niezadowoleniu Sakury po raz kolejny nie było jej dane zejść niezauważoną po marmurowych schodach, na których znajdowała się już kilkakrotnie. Jednak to nie to najbardziej ją zabolało. 
Nienawidziła tego momentu, kiedy wszystkie oczy zwracały się ku nim, lustrując i poddając skrupulatnej ocenie. A tak właśnie było w tym momencie. Wystarczyło, że przekroczyli próg sali, a do ich uszu dotarła subtelna muzyka, grającej orkiestry. 
„Ostatni raz” - powtarzała w myślach niczym mantrę, widząc jak wypielęgnowane damy z towarzystwa uważnie się im przyglądają. A zwłaszcza jej… Bez wątpienie niejednokrotnie zastanawiały się, jakim cudem nieznana do tej pory nikomu dziewczyna, z dnia na dzień zaczęła pojawiać się u boku pierwszorzędnej partii, jaką stanowił Sasuke i to w dodatku z oficjalnym mianem jego życiowej partnerki. Z tego, co wiedziała to nigdy wcześniej nie pokazywał się z nikim publicznie. A w gazetach i czasopismach, oprócz osiągnieć jego rodziny, wymieniano również liczne skandale, w jakich grał pierwszoplanową role. Ucichły one jednak, tuż po tym jak Suigetsu zatrudnił ją w formie fałszywej dziewczyny Sasuke. Jego nikczemny plan zdawał się działać. 
Jednym słowem była przykrywką, która przez półtora roku ani razu nie nawaliła.
Wszyscy uwierzyli w ich mały teatrzyk, a w mediach nie pojawiały się już żadne wzmianki na temat rzekomych ekscesów Uchihy z udziałem kobiet.
Jej usta wykrzywiły się minimalnie, naprawdę nie znosiła znajdować się w centrum zainteresowania. Nie mogła się doczekać momentu, w którym po prostu usiądzie przy stoliku w oczekiwaniu na rozpoczęcie gali. Spojrzenia mijanych osób przytłaczały ją.
Mocniejszy uścisk, jaki poczuła na talii był bezgłośnym sygnałem, że została właśnie przyłapana przez szefuncia na bujaniu w obłokach. Kątem oka spojrzała na niego, próbując doprowadzić się do porządku, jednak on patrzył tuż przed siebie. 
Ostatni raz, Sakura. Ostatni i nigdy więcej nie znajdziesz się pod obstrzałem tych wścibskich spojrzeń, bez przerwy starała się dodać sobie otuchy. 
To był wieczór wieńczący jej karierę u boku Sasuke Uchihy. Z samego rana pomału będzie poddawać się procesowi powolnego zapominania.
Sakura wzięła więc głębszy wdech i skupiła całą swoją uwagę na wystroju wnętrza. Przepych tego miejsca jednocześnie porażał ją i pociągał. Złote kandelabry, kryształowe wazy wypełnione świeżymi kwitami, jakie znajdowały się na każdym z okrągłych stołów, granitowe kolumny… wszystko to było zbyt piękne jak dla niej. Ostatnie czego chciała to zatracać się w tym miejscu bez pamięci, to zdecydowanie nie pomogłoby w wymazywaniu ostatnich osiemnastu miesięcy. Ostatni dzień w pracy numer dwa nie był wcale tak prosty jak się tego spodziewała, a to zaledwie początek.
Wbrew pozorom wcale nie wybiegała myślami w daleką przyszłość. Zastanawiała się po prostu, kiedy Sasuke zechce poruszyć temat jej wypowiedzenia. Bo będzie chciał tę rozmowę odbyć jeszcze dzisiaj, prawda? 
Stolik numer pięć odnaleźli bez najmniejszego problemu a cztery osoby, z jakimi go dzielili, były już na swoich miejscach, żywo o czymś dyskutując. Po mimice twarzy dwóch kobiet w podeszłym wieku, Sakura domyśliła się, że tematem rozmów panów była bez zwątpienia praca. Jej uwadze nie umknął także fakt, iż szyje owych kobiet wręcz uginały się pod ciężarem drogocennej biżuterii. Ich rozmowy jednak ucichły, gdy zorientowali się, kto właśnie zamierzał się do nich przysiąść. Powitanie było krótkie i chłodne, ale na to Sakura nic nie była w stanie poradzić. Sasuke nie byłby zadowolony, gdyby zaczęła żartować albo, co gorsza, schlebiać owej czwórce, byle tylko zaskarbić sobie ich sympatię. Miała być zwykłą, nierzucającą się w oczy ozdobą. Nic więcej.
Nie zdziwiła się zbytnio, gdy okazało się, że dwójka o wiele starszych mężczyzn pracuje wraz z Sasuke, dzięki temu przynajmniej męska część towarzystwa miała wspólny temat do rozmów. Szkoda, że nikt nie pomyślał o płci przeciwnej. 
— A więc złotko jak ci mija wieczór? — zagaiła kobieta siedząca tuż naprzeciwko niej. Nazywała się Kaguya, jak zapamiętała Sakura z wcześniejszej prezentacji. 
— Bardzo dobrze, dziękuje — odpowiedziała, obdarzając je szczerym uśmiechem. 
Czuła wiszące w powietrzu niewypowiedziane pytania, którymi starsze kobiety, zamierzały ją zbombardować, lecz wnet na specjalnie przygotowaną na ten wieczór scenę wyszedł organizator zwiastując tym samym rozpoczęcie gali. 
Wszystkie szmery, szepty a nawet przyjemna dla ucha spokojna muzyka ucichły, pozwalając prezenterowi na oficjalne rozpoczęcie wieczoru. Od czasu do czasu, dało się słyszeć na sali śmiechy, gdy wodzirej powiedział coś pół żartem. Nawet Sakura nie potrafiła na długo zachować powagi. 
Przystawki zostały zaserwowane w mgnieniu oka, a kelnerzy wprawnie poruszali się pomiędzy stolikami napełniając puste kieliszki szampanem. Sakura nawet nie zorientowała się kiedy wypiła trzeci kieliszek. 
Wieczór mijał szybciej i spokojniej niż się spodziewała. Kaguya wraz z Yuki zaprzestały swojego śledztwa, zdając się akceptować powściągliwość Sakury w dzieleniu się informacjami na temat swojego życia. To zdecydowanie poprawiło atmosferę przy stole. Wszystko przebiegało wyśmienicie, aż do momentu w którym prezenter zarządził kilkunastu minutową przerwę, na danie główne i nie tylko. Ostatnim punktem programu miała być wspomniana wcześniej przez Suigetsu licytacja, podczas której zebrani goście mieli wykazać się swoją hojnością. Uzbierane dzięki nim, środki pieniężne miały być przeznaczone na budowę nowego oddziału dziecięcego w miejskim szpitalu.
Podczas przerwy na salę powrócił gwar i to ze zdwojoną siłą. Zdecydowanie przyczynił się do tego wypity przez gości alkohol. Organizatorzy zdecydowanie wiedzieli jak zmusić gości do wydawania większych kwot - wystarczyło po prostu ich upić. Sakura parsknęła cicho pod nosem pod wpływem tej konkluzji.
Kiedy starsze kobiety, towarzyszące im dzisiejszego wieczoru udały się do toalety, Sakura zaczęła rozglądać się po sąsiednich stolikach. Na galach takich jak ta, często spotykała bliskiego przyjaciela Sasuke - Naruto, wraz ze swoją partnerką Hinatą, ale dziś byli nieobecni. Polubiła ich oboje na tyle, że nie wyobrażała sobie żegnać się z nimi. Wraz z zakończeniem pracy u szefuncia numer dwa, będzie zmuszona zerwać wszystkie kontakty i po prostu zapomnieć o osobach, z jakimi została zapoznana, podczas odgrywania tej farsy. W końcu nie była tym za kogo ją mieli. Nie miała prawa, utrzymywać z nimi jakichkolwiek relacji. Tak było lepiej dla wszystkich. 
Niespodziewanie jej uwagę przykuł mężczyzna, siedzący w dalekim kącie sali, który wpatrywał się w nią bez cienia skrępowania. Nigdy wcześniej go nie widziała. Nie miała zielonego pojęcia, kim był, ale jemu wyraźnie to nie przeszkadzało. Nieznajomy nagle uniósł swój kieliszek w niemym toaście, a Sakura poczuła jak na jej policzki wkradają się rumieńce. Spuściła wzrok chwytając za swój kieliszek, jednak nim zdążyła upić choć ociupinkę, usłyszała jak mężczyzna siedzący tuż obok niej wypowiada jej imię z nutą irytacji. 
Przestraszona spojrzała na Sasuke z pytającym wzrokiem. 
— Znowu bujasz w obłokach — skarcił ją. 
Oops…
Coś ją ominęło. 
Ponownie. 
Mąż Kaguyi zaśmiał się głośno. 
— Kobieta jest oczywiście znudzona i nie ma co się jej dziwić. Te dwie trajkotki nie dawały jej dojść do słowa, nie jedna już dawno by wymiękła. Powinieneś jej pogratulować zamiast ją karcić. 
Sakura uśmiechnęła się do niego szeroko w podzięce. Sama zdecydowanie nie byłaby w stanie udobruchać Sasuke w żaden sposób. Poza tym sama miała ochotę się skarcić, nigdy wcześniej nie zdarzało jej się bujać w obłokach w towarzystwie. Chociaż tym razem miała, kogo obarczyć winą za swoje rozkojarzenie, w końcu to wszystko przez tego niebieskookiego mężczyznę, który nie odrywał od niej wzroku. 
— Alkohol też robi swoje — wtrącił złośliwie Sasuke, a Sakura z powrotem odłożyła na blat stołu dopiero napełniony kieliszek. Aluzja była jasna. Zresztą Sakura z niechęcią musiała przyznać mu rację. Pomimo, iż gala była terytoriom wolnym od paparazzich, ludzie nadal ich obserwowali i plotkowali. Reporterzy poważnych pism również znajdowali się na sali. Jedna pomyłka i mogło być już po niej. 
— Jak to powiadał mój świętej pamięci ojciec, niech pije będzie łatwiejsza — wtrącił małżonek Yuki zanosząc się gromkim śmiechem. 
Sakura spojrzała na mężczyznę wymownie, szowinistyczne żarciki wcale jej nie bawiły, więc mógł sobie darować. Gdyby łączyły ją z Sasuke prawdziwe partnerskie relacje, pewnie od razu oblałaby się rumieńcem, unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Ale nie byli prawdziwą parą. Szkopuł polegał na tym, że jednak nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. I póki Sasuke nie przyjmie dzisiaj jej oficjalnej rezygnacji, nadal musiała grać w tę grę i siedzieć potulnie, ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, co zdecydowanie sprawiało jej największą trudność. Jednak skoro przez prawie dwa lata ludzie się na to nabierali, to musiała być w tym całkiem niezła. 
— Chyba na dziś już spasuję — wtrąciła melodyjnym głosem, skutecznie maskując swoją irytację wcześniej wypowiedzianymi przez mężczyznę słowami. — W końcu nie chcemy, żebym była niedysponowana — dodała zadziornie, nawiązując do nietaktownego komentarza męża wścibskiej Yuki. 
— Bezpośrednia babka i to lubię — oznajmił Takeru, który miał zaszczyt przed laty związać się z Kaguyą. 
Stary, zgryźliwy tetryk chcący poderwać młodszą, beznamiętnie skwitowała w myślach  Sakura.
Sasuke spojrzał na nią kątem oka, lecz nawet to, nie powstrzymało Sakury przed ponownym zabraniem głosu. Wbrew swoim wcześniejszym postanowieniom i intensywniejszemu spojrzeniu karych tęczówek, chwyciła zgrabnie kieliszek, i dokończyła swoją wcześniejszą wypowiedź.
— Z drugiej jednak strony, to nie ja powinnam się obawiać konsekwencji spożycia zbyt dużej dawki alkoholu, w końcu z tego co wiem nie ma mi co sflaczeć, zatem na zdrowie panowie.
Mrugnęła filuternie po czym jednym haustem opróżniła kieliszek. Zaśmiała się w myślach, przypominając sobie jak za pierwszym razem krzywiła się przy każdej próbie napicia się tego oto trunku, ale jak to powiadają praktyka czyni mistrza. Z czasem polubiła gorycz szampana, prawie tak samo jak swoje ulubione tanie, czerwone wino. 
Czując jak Sasuke ją obejmuje, wiedziała, że trochę przesadziła. Ale nie miała czego żałować. W końcu skoro to był jej ostatni wieczór w roli jego dziewczyny, mogła sobie ciut pofolgować, jednak nie na tyle by wyjawić wszystkim, że w rzeczywistości z Sasuke nie łączy jej nic, po za zwykłym kontraktem. 
Kiedy skrzyżowały się ich spojrzenia, nie dostrzegła u Sasuke ani grama złości, a jedynie coś na kształt rozbawienia. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby się śmiał, ale tym razem była gotowa się o to założyć.
Kaguya wraz z Yuki powróciły z przypudrowanymi noskami, akurat gdy przerwa dobiegała końca, dając tym samym możliwość rozpoczęcia licytacji. Prezenter tak jak wcześniej, sypał żartami na prawo i lewo, by w ten, subtelny sposób rozbudzić podpitą widownię, jaką stanowiły szychy tego miasta.
Ludzie wystawiali przeróżne przedmioty na aukcję, a rzeczy te niejednokrotnie były nazywane ich skarbami. Można było nabyć tutaj obrazy, biżuterię, a nawet samochody. Pojawiały się również rejsy jachtami na Bahamy, bądź też Malediwy. Podawane kwoty przyprawiały Sakurę o zawroty głowy, po raz pierwszy była obecna na takiej aukcji. Otaczający ją ludzie byli o wiele bardziej hojni, niż przypuszczała. 
Jej uwagę przykuł aktualnie licytowany przedmiot -  kolejna biżuteria, ale całkowicie inna od tej, którą prezentowano dotychczas. W zamyśleniu przystawiła do ust pusty już kieliszek. 
Komplet składał się z nieco dłuższych kolczyków z białego złota w kształcie łapacza snów, i skromnego wisiorka. Jedyne słowo jakie nasuwało jej się na myśl to: cudowne. Nie była osobą, która posiadała dużo biżuterii. Zazwyczaj była jej zbędna. Jeszcze nigdy nic nie oczarowało jej tak bardzo, jak w tej chwili. 
— Piękny, nieprawdaż? — Yuki jako kobieta, najwyraźniej zauważyła jej ożywioną reakcję.
— Zgadza się — odparła odstawiając kieliszek na stół. Do czego to doszło, by podziwiała biżuterie. 
— Cóż, Uchiha zawsze mieli dobry gust i talent, co nieraz można było zauważyć w ich kolekcjach. To jedna z najnowszych? — spytała Kaguya.
Sakura próbowała zatuszować swoje zdumienie. Oczywiście wiedziała z czego w ostatnich latach była znana rodzina Sasuke, ale nigdy nie drążyła tematu. Ani razu nie przyszło jej nawet do głowy, by lepiej przyjrzeć się ich ofercie.
Nie wiedziała, czy pytanie było skierowane do niej, czy może do jej towarzysza. Obróciła delikatnie głowę, spoglądając na lico, obejmującego ją wciąż Sasuke. Powinna być przygotowana na takie pytania. Ale nie była. Zresztą od kilku dni jej uwaga skupiała się jedynie na tym, jak wręczyć mu swoje wypowiedzenie.
— Nowa jesienna kolekcja. W sprzedaży będzie dostępna dopiero za kilka miesięcy — odpowiedział. Powoli ściągnął swoją dłoń z jej ramienia, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. 
Zamarła na chwilę, jeśli pamięć jej nie myliła to w tej samej kieszeni znajdowało się jej wypowiedzenie. Wstrzymała na kilka sekund oddech, który następnie wypuściła z płuc widząc jak Sasuke wyciąga wibrujący telefon a nie szczelnie zaklejoną kopertę. 
Ktokolwiek do niego dzwonił, musiało to być coś ważnego, inaczej nie przeprosiłby zebranych przy stoliku ludzi i nie odszedł od tak sobie. To nie było w jego stylu. 
Cierpliwie oczekiwała jego powrotu, śledząc wszystkie aukcje jakie nastąpiły tuż po sprzedaniu biżuterii Uchiha i od czasu do czasu wdając się w przyjazną rozmowę z resztą towarzystwa znajdującego się przy stoliku. Pomimo upływu półgodziny Sasuke nadal nie wracał, a wypity przez nią alkohol i bujna wyobraźnie podsuwały jej na myśl przeróżne scenariusze. Gdy wreszcie prezenter obwieścił zakończenie wszelakich aukcji, Sakura przeprosiła osoby siedzące z nią przy stoliku i powolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę wyjścia z sali. Musiała odnaleźć Sasuke. 
Ledwo minęła podwójne drzwi, a tuż przed nią wyrosły dwa podlotki. Sakura zatrzymała się gwałtownie, ze zdziwieniem spoglądając na obce acz zdeterminowane twarze. Z ich zachowania wywnioskowała, że długo czekały na możliwość spotkania się z nią sam na sam. Wystarczył jej jeden rzut oka, aby rozszyfrować, kim są; dwie wścibskie reporterki, o których napomknął wcześniej Sasuke. Poniekąd były takie jak ona, z tą znaczącą różnicą, że ona nie żyła z plotek, nie czatowała na gwiazdy, celebrytów ani inne tego typu osobistości i nie opisywała szczegółowo wydarzeń z ich życia. Nie zamierzała mieszać się w cudze sprawy i wystawiać je na użytek publiczny. To nie było w jej stylu. Już nie mogła się doczekać kiedy zniknie z pierwszych stron gazet i wróci do normalnego życia. Niech ten wieczór się już skończy – błagała w duchu.
— Witam, nazywam się Kano, a to jest Tsuki z magazynu Vanity Fair. Wiem, że możemy przeszkadzać, ale chciałybyśmy prosić panią o krótki wywiad na wyłączność. Nie musi to być dzisiaj. Dostosujemy się do pani. 
Sakura uśmiechnęła się do nich delikatnie. Wyglądały na miłe i szczere osoby. Kto wie, może nawet skończyły ten sam uniwersytet i wydział co ona?
— Wybaczcie, ale muszę odmówić. Nie udzielam wywiadów, ale jestem pewna, że znajdziecie tutaj wiele osób, które chętnie z wami porozmawiają — odpowiedziała szczerze. 
Jednak dziennikarki nie byłyby sobą, gdyby nie spróbowały jej przekonać do zmiany zdania.
— Naprawdę zadałybyśmy tylko parę pytań. Pani określiłaby miejsce i czas — mówiła pośpiesznie Tsuki z desperacją w głosie, przejmując pałeczkę od koleżanki. 
Nie chciała i nie zamierzała udzielać żadnego wywiadu. Nie była częścią tego świata, a nawet gdyby była, to za żadne skarby świata nie udzielałaby informacji o swoim życiu prywatnym żadnemu szmatławcowi. Z niecierpliwością odliczała minuty do końca imprezy. Nie mogła się już doczekać momentu, w którym odzyska wolność.
— Jak już powiedziałam nie udzielam żadnych wywiadów, nikomu i z całym szacunkiem, ale nie złamię dla was własnych zasad. Z tego, co wiem zostałyście o tym poinformowane, przez pracowników Sasuke. Nasze stanowisko w tej kwestii jest zgodne i jednoznaczne. Moja odpowiedź brzmi: nie. A teraz wybaczcie, ale nie mam już czasu. — Sakura starała się ze wszystkich sił nie stracić nad sobą panowania. Podlotki nie zrobiły niczego złego, po prostu wykonywały swoją pracę, tak samo jak ona teraz. Sakura wykonywała polecenie Sasuke, które notabene zgadzało się z jej wewnętrznymi przekonaniami. Ale akurat o tym nikt już nie musiał wiedzieć.
Uśmiechnęła się do nich i zamierzała się wycofywać, kiedy poczuła przy sobie obecność kolejnej osoby. 
— Czyżby jakiś problem? — zapytał mężczyzna, który jakiś czas temu wzniósł z nią niemy toast. 
Sakura spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Żaden — odpowiedziała ze stoickim spokojem. Kątem oka dostrzegła jak dwie młode dziennikarki oddalają się od nich. 
— Chyba nie zostaliśmy sobie jeszcze przedstawieni, Shigeru Matarou – powiedział obdarzając ją po raz kolejny dzisiejszego wieczoru szelmowskim uśmiechem i wyciągając ku niej dłoń. 
Usta Sakury rozchyliły się delikatnie po usłyszeniu nazwiska mężczyzny. Nie było jej ono obce. Matarou niegdyś było popularną siecią jubilerską, ale kilkanaście lat temu owa marka całkowicie zniknęła z rynku. Przyczynił się do tego skandal, którego Sakura nie była sobie w stanie w tej chwili przypomnieć. Od tamtego momentu firma Uchiha zaczęła otwierać własne sklepy jubilerskie, stając się o wiele bardziej prestiżową i rozchwytywaną marką niż niegdyś Matarou. 
— Sakura — odparła i tylko z grzeczności chwyciła jego dłoni w geście powitania.
— Sakura...? — spytał z przymrużeniem oka czekając, aż różowowłosa dokończy swoją wypowiedź.
— Po prostu Sakura — stwierdziła bez ogródek, a kąciki jej ust uniosły się mimowolnie. 
Shigeru nie był pierwszą osobą, która chciała poznać jej nazwisko. Niedoczekanie. 
— Ciekawe — oznajmił zaintrygowany mężczyzna. — Czyżby mój stary kolega pozbawił cię kompletnie niezależności? — rzucił kpiarskim tonem.
Takiej riposty kompletnie się nie spodziewała. W dodatku znał Sasuke i nie była pewna czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Nie zamierzała jednak opuszczać gardy. Przedstawienie jeszcze się nie skończyło, dopóki trwa gala dopóty oficjalnie musi mieć się na baczności i grać partnerkę Sasuke. 
— Jestem już dużą dziewczynką, więc nie muszę nikogo słuchać, sama świetnie sobie radzę. Moja niezależność jest na swoim miejscu i nigdzie się nie wybiera, więc nie musisz się o to martwić — dodała, patrząc mu wyzywająco w oczy i nie szczędząc sarkazmu. 
Shigeru jednak nie wyglądał na urażonego.
— Cieszy mnie to — oznajmił. — Widać, że Sasuke po raz pierwszy od bardzo dawna, związał się z kimś rozsądnym. Chłopak zaczyna dorastać.
Brew Sakury wystrzeliła ku górze. Oczywiście nie umknął jej przytyk pod adresem Sasuke i bynajmniej nie spodobało jej się porównanie jej do byłych partnerk Uchihy, co delikatnie mówiąc było znaczącym nietaktem zważywszy, że on sam miał na swoim koncie kilka skandali.
— Wie pan, jest takie stare powiedzenie „co było a nie jest, nie pisze się w rejestr”, a poza tym ludzie się zmieniają – rzuciła butnie. – A teraz przepraszam pana, ale na mnie już pora. Muszę znaleźć mojego partnera.
Shigeru wystawił jej swoje ramię. — Pozwolisz, że dotrzymam ci towarzystwa? 
Zignorowała jego poufały ton i zaczęła się zastanawiać w jaki sposób wyplątać się z tej sytuacji, miała bowiem przeczucie, że ten mężczyzna przysporzy jej kłopotów.
— Przysięgam, że nie gryzę — odezwał się nagle, obdarzając ją szarmanckim uśmiechem.
Nie była tego taka pewna. Może i starał się być szarmancki, ale jego wcześniejszy komentarz skutecznie ją do niego zniechęcił. Choć zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie popełnia wielki błąd, z ciężkim sercem ujęła jego ramię.
W wolnym tempem skierowali się do głównej sali. Sakura z desperacją rozglądała się po mijanych pomieszczeniach wypatrując sylwetki Sasuke. Jednak ku jej niezadowoleniu Uchiha rozpłynął się niczym kamfora, co było do niego nie podobne. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zostawić jej samej na tak długo. Zaczynała się niepokoić.
— A co jeśli niektórzy się nie zmieniają?  — Zagadnął, szepcąc jej do ucha. 
— Słucham? — Zamrugała kilkukrotnie, wyrwana z zamyślenia.
— Zapytałem co jeśli niektórzy ludzie się nie zmieniają? Być może Sasuke tylko udaje, żeby zatrzymać się przy sobie?
To zdecydowanie była najwyższa pora, żeby się ulotnić. 
— Wybaczy pan, ale nie lubię spekulować — oznajmiła słodkim acz stanowczym tonem, specjalnie kładąc nacisk na słowo „pan”. — Bardzo dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa, ale pozwoli pan, że będę kontynuować poszukiwania w samotności.
Shigeru tak łatwo jej nie odpuścił. Niespodziewanie ułożył dłonie na jej ramionach i obrócił ją w drugą stronę. 
— Nie będzie to konieczne— stwierdził szeptem tuż przy jej uchu. 
Miał zupełną rację. W ich kierunku zmierzał właśnie stanowczym krokiem Sasuke z nietęgą miną i ich płaszczami w ręce. Sakura łudziła się, że jego zdenerwowanie było spowodowane telefonem jaki otrzymał, a nie obecnością Shigeru. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że tylko się okłamuje, niechęć tych mężczyzn wobec siebie była wyczuwalna na kilometr. Instynkt podpowiadał jej, że musi stąd jak najszybciej uciekać.
— Znalazła się twoja zguba — rzucił przyciągając ją do swojego boku. — Muszę przyznać, że gust co do kobiet znacznie ci się polepszył. Sakura wydaje się być nie tylko piękna, ale też mądra. Tym bardziej nie potrafię zrozumieć jak to się stało, że dała się nabrać na twoje gierki, ale kobiety zawsze zaślepiają pieniądze, nieprawdaż?
Sakura zamarła dostrzegając jak szczęka Sasuke zaciska się mocno. 
— Myślenie nigdy nie było twoją mocną stroną — skwitował ostro Uchiha, chwytając Sakurę za dłoń i przyciągając ją bliżej siebie. — Musimy wracać — powiedział do niej. 
Po raz pierwszy słyszała w jego głosie niepokój i zdenerwowanie. Nie miała jednak szans by dowiedzieć się co się stało, ponieważ nadal towarzyszył im wścibski Shigeru, który nie szczędził sobie uszczypliwości. 
— Moja droga, doprawdy jak ty wytrzymujesz z takim drętwym gburem? Możesz mi wierzyć, że stać cię na kogoś znacznie lepszego niż on.
Poczuła jak ciało Sasuke napina się w gotowości do ataku. 
—  Polemizowałabym — wtrąciła czupurnie. — I choć to nie pana sprawa dodam, że Sasuke odpowiada mi dosłownie pod każdym względem i z pewnością nie narzekam na nudę w związku, a  teraz wybaczy pan, ale chciałabym już wrócić do domu i położyć się do łóżka. Mamy ciekawsze rzeczy do roboty niż dyskutowanie z panem.
Odwróciła się do niego plecami i ułożyła dłoń na piersi Sasuke, spoglądając stanowczo w jego oczy. Shigeru nie był warty awantury; bez względu na to co wydarzyło się w ich przeszłości.
Uchiha milczał przez kilka sekund wpatrując się w nią intensywnie, po czym zarzucił na jej ramiona czarny płaszcz. 
— Zatem chodźmy – rzucił spokojniej i nie odrywając od niej spojrzenia dodał – Powiedziałbym, że miło było cię spotkać, ale nie mam w zwyczaju kłamać. —  Po czym splótł ich dłonie razem i niespiesznie skierował się w stronę wyjścia. 
Sakura odetchnęła z ulgą. 

Od Autorki: Tadaaaaaa! Wróciłam. I jak? I jak? I jak? Pierwsze dwa rozdziały, będą bardziej wprowadzały w historię jaką dla was przygotowałam, niżeli miałoby się coś większego w nich dziać. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł w jakimś stopniu do waszego gustu. 
Ten rozdział w pierwszej swojej wersji, był trzy razy dłuższy - o zgrozo! I był chyba ze sto razy przerabiany, nawet powstawały zupełnie inne wersje tego jak miałoby się to opowiadanie zacząć. Aczkolwiek, końcem końców przystanęłam przy pierwszej wersji, wywalając z niej wiele niepotrzebnych rzeczy, a inne przenosząc na 'później'. Ogólnie wszystkie pierwsze 4 rozdziały, przeszły dogłębną korektę fabularną i mam nadzieję, że dalej wam nic nie skloce. 
A więc - opinie? A ja lecę się 'randkować' ;) 
Miłego weekendu i do za tydzień! 
ps. Ogromne podziękowania ślijcie do Just_Me 

8 comments:

  1. Uśmiech na całą twarz, piski itp itd..... właśnie tak zaczęłam to czytać. To bd mój pierwszy raz, kiedy będę z Twoim opowiadaniem od początku do końca, przez cały czas. Nie mogę się doczekać. Jak okazało się, że to Sasuke jest szefem Sakury, moja mina musiała być komiczna, a jedyną reakcją było "what the fuck?". Dlaczego mam wrażenie, że nasza w gorącej wodzie kąpana Sakura już jest w tym bucu zakochana i dlatego chce odejść?
    Jest cudownie, najlepiej na świecie, zresztą przecież nie musisz się martwić o reakcje ;) piszesz genialnie i cierpliwie czekam na dalszy rozwój zdarzeń.
    PS Dobrze, że jesteś <3

    ReplyDelete
  2. Podczas czytania miałam serce na ramieniu. Poważnie. Nie wiem skąd to u mnie, ale ostatnio jak czytam coś Twojego to serce mi wariuje. To chyba przez Shannaro i Głośną Samotność xD Po tej drugiej to pamiętam, że chodziłam jak w transie, taka zszokowana tym, co przeczytałam xD
    Ja mam pewne teorie do tego rozdziału i do tej całej relacji SasuSaku, ale pozwolę sobie je jeszcze zachować dla siebie ♥
    I co najprzyjemniejsze dla mnie, między tą dwójką coś jest, coś się dzieje. No TAK, wielkie TAK! Rozpaliło to małe ogniki w moim sercu xD
    Mam nadzieję, że później się przyzwyczaję i będę jakoś mniej nerwowo reagowała na rozdziały. Ja się chyba boje, że coś się stanie okropnego xDD
    Pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  3. OMG OMG OMG ! Cudo cudo cudo.
    W życiu nie czytałam tak gburowatego i sztywnego Sasuke . Naprawdę miałam nadzieję że coś zrobi przez cały pierwszy chapler ale co chwilę byłam zaskakiwana jego reakcjami nooo Mikulina wczulas się w Uchihe jak nigdy! Love takie wymalowane na mojej twarzy przez całość tekstu.
    No ale Sakura ! Cała ona trzyma się ile może wszystko w sobie dusi nawet stara się ukryć bujanie w obłokach no ale jej wybuchy 💖 idealnie wpasowane i wystarczająco stonowane przy Sasuke

    Ich relacja . W sumie łączy ich tylko umowa , papierek ale co jaki czas się spotykają , czy mają umówiona wersję gdzie i kiedy się poznali? Czy Sakura wie cokolwiek z jego życia prywatnego ?czy Suigetsu jakoś ja przygotowuje na każdą taką galę? Z kad ona ma ciuchy ? Czy wybiera jej je Uchiha ? (Pewnie Suigetsu to komuś zleca ) czy Sakua nie boi się że jakaś koleżanka ze studiów jej nie pozna ? Czy Sasuke cokolwiek wie o samej postaci Haruno i czy wgl kiedykolwiek się tym zainteresował? Czy to wszystko był plan Suigetsu jako tuszowanie wybryków Uchihy ? i co na sumieniu ma sam Sasuke ? Jakie wybryki ? I kim jest ten gościu co Sakure zaczepił ? OMG OMG OMG tytule pytań...💕

    Awww ja wiem że przeżywam ale Tak Się Cieszę Że Wróciłaś !!! Naprawdę nie tylko przez wzgląd na Shanaro ale i te onetowskie dzieciaczki tyle lat ! Ah no tyle lat! Cieszę się (nawet nie wiesz jak bardzo)

    ReplyDelete
  4. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham <3

    ReplyDelete
  5. życie to suka. (shannaro)
    strach to suka. (shattered)
    obawiam się, jaki będzie ciąg dalszy. :D
    Zapowiada się naprawdę ciekawie. Cudowne i lekkie jak zawsze. :) Ah, wspaniale jest wrócić do tego poddenerwowania i czekania na następny chapter!
    Do następnego! <3

    ReplyDelete
  6. Zapowiada sie ciekawie tak wiec czekam na rozwiniecie. Napewno bedzie nieziemsko dobre i wciagajace. :)

    ReplyDelete
  7. Jeszcze nie przeczytałam ale już wiem, że będzie ŚWIETNE i o BOŻE nie wierzę nowe opowiadanie �� po prostu kocham je i Cb też ������

    ReplyDelete
  8. O jejku jejku zapowada się kolejne cudowne opowiadanie, już nie mogę się doczekać ❤️

    ReplyDelete

Szablon wykonała Sasame Ka