Friday 10 November 2017

Chapter 2: Goodbye

„Chcę robić tylko to, co lubię, jak dzień długi. Posiedzieć przy stoliku w kawiarnianym ogródku, pooglądać wystawy, pospacerować w deszczu, dobrze się bawić i może przeżyć coś niezwykle ekscytującego.”
A. Hepburn

Nikt z gości nie zwrócił zbytniej uwagi, na fakt, iż opuszczają bankiet po kryjomu. Nikt się z nimi nie pożegnał. Nie było to dla niej jednak zaskoczeniem. Chociaż Sakura wątpiła, by udało im się wymknąć niepostrzeżenie gdyby w bankiecie uczestniczył Naruto, wraz ze swoją partnerką - Hinatą. Oni nie wypuściliby ich bez choćby lakonicznego pożegnania. Ta para niezbyt często uczęszczała na wystawne przyjęcia, a z tego, co Sakurze udało się zaobserwować w przeciągu tych kilku miesięcy, to fakt, iż byli jedynymi, z którymi Sasuke nawiązał bliższe relacje. Suigetsu był w tym wypadku poza kategorią - z prostej przyczyny - nigdy bezpośrednio nie uczestniczył w przyjęciach, bądź też kolacjach czy bankietach. Zawsze krył się “za kotarą” niczym reżyser pilnujący swojego przedstawienia, dbając by wszystko było dopięte na ostatni guzik. 
Odkąd wyszli z gali i wsiedli do podstawionego samochodu, nie zamienili ze sobą ani słowa. Sakura wplotła palce we włosy i oparła głowę na dłoni, a zmęczenie pomału zaczynało przejmować nad nią kontrolę. Nie rozumiała, dlaczego zazwyczaj gale, bankiety i wszystkie inne oficjalne spotkania w jakich była zmuszona uczestniczyć wraz z Sasuke odbywały się zawsze w dni powszednie, bądź też niedziele. Nie wiedziała jak udawało jej się funkcjonować skoro zawsze punkt ósma następnego dnia musiała stawiać się w redakcji.  Szczególnie istotne było to nazajutrz. To miał być kluczowy dzień dla jej kariery, a było już grubo po jedenastej w nocy! W dodatku jeszcze czekała ją rozmowa z Sasuke. O ile o niej nie zapomniał.​
W końcu to był koniec. Ostatni raz była na gali. Ostatni raz była na językach gości. Ostatni raz wszyscy się jej przyglądali. Ostatni raz wracała z Sasuke jednym samochodem. Od jutra koniec z lukratywnym życiem. 
Obserwowała jak Sasuke w skupieniu obraca w dłoni telefon, uparcie nad czymś rozmyślając. Zdawała sobie sprawę z uciekającego czasu. Powinna się odezwać i przypomnieć mu o swojej rezygnacji. Minęło kilka godzin wypełnionych alkoholem od kiedy mu ją wręczyła, przez ten czas z łatwością mógł zapomnieć o kopercie znajdującej się w jego kieszeni. W końcu byli tylko ludźmi. 
Spojrzał na nią. Czuła się nieswojo, kiedy mierzył ją wzrokiem, w ten sam sposób co stali bywalcy bankietów. Nie była klaczą wystawową, którą trzeba było oceniać.
Wzięła głęboki wdech, chcąc zwrócić jego uwagę, na to co naprawdę ważne, ale właśnie wtedy Sasuke odblokował swój telefon i zaczął dzwonić. Sakura wydęła wargi w niezadowoleniu. 
— Jak wrócę ma siedzieć w swoim pokoju. Rozumiemy się, Suigetsu? 
Nie miał w zwyczaju prowadzić rozmów telefonicznych w jej towarzystwie. Raczej unikał tego jak ognia. Może właśnie to spowodowało, że nie potrafiła powstrzymać się przed podsłuchiwaniem. Zresztą… nie żeby miała jakiś wybór - Sasuke również zdawał sobie z tego sprawę. 
— Sam to załatwię — dodał nieco ostrzej, jakby Hozuki, znajdujący się po drugiej stronie linii, próbował się z nim spierać. 
— To już moja sprawa. Katsumi ma być u siebie, a ty masz być gotowy do wyjścia w momencie kiedy przejdę przez drzwi. Będę za pięć minut. — Rozłączył się, po czym powrócił do obracania w dłoni telefonu. Cokolwiek było powodem, wcześniejszego powrotu do domu, wyraźnie go zirytowało. 
Sakura rozchyliła delikatnie usta chcąc mu przypomnieć o swojej osobie. Od momentu w którym opuścili galę, była przekonana, że wraca prosto do domu, a rozmowę o jej wypowiedzeniu odbędą w samochodzie. Najwyraźniej się pomyliła.
— Ehm… — zaczęła niepewnie nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Wraz z wejściem do samochodu kurtyna opadła i wszystkie wymuszone uprzejmości, czułe gesty, czy nawet wyreżyserowane akty zazdrości nie były już konieczne. Nie musiała udawać przed nikim, że znają się na wylot. Mogli swobodnie powrócić do bycia szefem i pracownicą, którzy w rzeczywistości nie wiedzieli o sobie nic. Byli sobie kompletnie obcy. 
— Pamiętam — odezwał się nagle, uprzedzając jej wypowiedź. — Ale najpierw muszę coś załatwić. 
Przytaknęła w podzięce, nie komentując w żaden sposób jego słów. Nie była pewna, czy chciała wiedzieć co takiego Sasuke miał do zrobienia. Katsumi, kimkolwiek była, Sakura nigdy wcześniej jej nie widziała, a tym bardziej o niej nie słyszała. Pomimo iż, od jutra nie będą mieli ze sobą już nic wspólnego, to chciała zakończyć ich współpracę w miarę przyjaznej atmosferze. A to znaczyło, że musiała powściągnąć swoją wścibską naturę. 
Milczał, kiedy Kotoshi zatrzymał samochód pod trzy piętrowym budynkiem w Mayfair, nieopodal Hyde Park’u. Upper Grosvenor Street, nie sądziła, że to tu mieszka Sasuke. Nie odezwał się słowem wysiadając w pośpiechu i zatrzaskując za sobą drzwi. Przez przyciemnioną szybę śledziła jak wspinał się po gustownych, kamiennych stopniach, po czym zniknął za solidnymi, dębowymi drzwiami.  Spojrzała w tylnie lusterko kierowcy, lecz Kotoshi nie wydawał się przejmować zachowaniem swojego szefa. Brak reakcji z jego strony nie powinien jej dziwić, z tego co mówił Suigetsu, pracował on dla Sasuke już od dłuższego czasu, więc zdążył przywyknąć do jego specyficznych zachowań. Sakura nie wiedziała, czy powinna mu gratulować lojalności, czy może współczuć. 
Drzwi od samochodu ponownie się otworzyły, tym razem od zewnątrz, a jej oczom ukazała się twarz Suigetsu. 
— Nie wierzę, że mi to zrobiłaś. — Oburzony wykonał gest dłonią, by wysiadła. 
— Oj nie zrzędź już. Klamka zapadła — odparła poirytowana, opuszczając auto. Właśnie z tego powodu nie wspomniała mu wcześniej o swoich planach. Wiedziała, że od samego początku będzie przeciwny.
Suigetsu spojrzał na nią z błyskiem w oku.
— Nawet jeśli dostaniesz podwyżkę?
— Długo nad tym myślałeś? – odparła unosząc jedną brew, po części rozbawiona desperacją Hozukiego.
Fakt była materialistką, zresztą jak większość osób w obecnym świecie. Nie wstydziła się tego, jednak tym razem się nie ugnie, zamierzała porzucić ścieżkę wysłaną pieniędzmi na rzecz tej, prowadzącej do spełnienia dziecięcych marzeń. Jej priorytety uległy przewartościowaniu i Suigetsu musiał się z tym pogodzić. Koniec kropka.
— Sakura… — nadal próbował ją przekonywać, ale widząc jej spojrzenie z powrotem zamknął usta. 
— Podjęłam już decyzje — powtórzyła, a na sercu zrobiło się jej dziwnie lekko. 
Zdawała sobie sprawę, że czeka ją jeszcze rozmowa z Sasuke, ale ten pierwszy i najważniejszy krok ma już za sobą. Napisała i wręczyła mu wypowiedzenie. Teraz nic już jej nie powstrzyma. 
Nieważne co mówił Suigetsu, było już za późno na zmianę decyzji. Kości zostały rzucone, a pionki poszły w ruch. 
— Ale jakby co, wiesz gdzie mnie szukać. Masz mój numer. 
Uśmiechnęła się pod nosem. Suigetsu był osobą, która od samego początku umilała jej tę pracę, zwłaszcza gdy szefuncio nie był w najlepszym humorze. 
— Długo zamierzasz tu tak stać?
Ten głos rozpoznałaby nawet z zaświatów. Nie mając żadnych wątpliwości, że mówił do niej, skierowała się w jego stronę. Zatrzymała się jednak w półkroku, obróciła i niepewnie objęła Suigetsu w pasie szepcząc nieśmiałe „dziękuję”. Nie mogła odejść bez pożegnania, nie potrafiłaby potem spojrzeć w lustro. Mężczyzna odwzajemnił gest rzucając równie ciche „nie ma za co”. Kiedy się od niego odsuwała wyczytała z ruchu jego warg „powodzenia”, skinęła jedynie głową i wznowiła swój chód.
Sasuke przyglądał im się z kamiennym wyrazem twarzy.
Milczał, kiedy wspinała się po kamiennych stopniach. Nie powiedział ani słowa wprowadzając ją do środka i kierując się w głąb domu. Milczał przystając w salonie przy barku z alkoholem napełniając kieliszek whisky. 
Musiało to być cholernie drogie whisky, bo tylko cholernie drogiego whisky nie miesza się ze zwykłą, pospolitą colą. Było to wręcz zakazane. 
Sasuke wciąż się nie odzywał, a zalegająca między nimi cisza, zdawała się jedynie pogłębiać. Sakura również przyjęła pozę obojętności, nie zaszczycając go ani słowem gdy podążała za nim niczym cień, starając się nie rozglądać po mijanych pomieszczeniach. Chciała po prostu wejść, krótko porozmawiać i wyjść, zamykając ten rozdział na zawsze.
— Chcesz? — Odezwał się wreszcie, potrząsając trzymanym w dłoni kryształowym naczyniem. Kostki lodu zastukały, a bursztynowy płyn zakołysał się w szklance niczym ocean.
— Nie, dziękuje. — Wysokoprocentowy alkohol nigdy jej nie służył. Zresztą na dziś miała dość wszelkich trunków. Musiała, przecież jakoś jutro funkcjonować w pracy. 
Sasuke skinął głową w udawanym zrozumieniu i mówiąc ‘siadaj’ wskazał na skórzaną kanapę, a sam oparł się o fotel na przeciwko. 
Zrobiła tak jak chciał, małymi, niepewnymi krokami, zbliżyła się do sofy i bez słowa usiadła na niej, cały czas czekając aż zostanie poruszony temat jej rezygnacji. Chociaż ciekawiło ją, kim była wspomniana wcześniej Katsumi, miała świadomość, że nie ma prawa o to pytać. 
Była to niezręczna sytuacja. Nigdy wcześniej nie byli sam na sam. Wzrokiem zaczęła lustrować wnętrze salonu chcąc tylko skupić na czymś swoje myśli. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale nie powiedziałaby, że takie pomieszczenie może znajdować się w domu szefuncia. Salon wyglądał zbyt rodzinnie jak na lokum typowego kawalera, jakim był jej szef. No może oprócz barku z alkoholem.
Sasuke odstawił szklankę na stolik, po czym z kieszeni marynarki wyciągnął kopertę jaką wręczyła mu wcześniej. Ponownie przejechał kciukiem po jej frakturze, pogrążając się w chwilowym zamyśleniu. Nie zwlekając dłużej rozdarł kopertę i zaczął czytać w skupieniu krótkie wypowiedzenie jakie napisała. Szklanka wypełniona whisky ponownie znalazła się w jego dłoni. Sasuke po chwili parsknął pod nosem. 
— Wiesz, że to wszystko nieco komplikuje? 
— Wiem — westchnęła, ponownie zaczesując irytujący kosmyk włosów za ucho. Oddałaby wszystko by móc wreszcie znaleźć się w zaciszu własnego mieszkania, móc ściągnąć z siebie tę sukienkę i rozpuścić wreszcie włosy. Była niczym pieprzony kopciuszek z tą różnicą, że nie musiała po nikim sprzątać, ani prać cudzych, brudnych gaci. 
— Nie musisz się martwić, nie polecę do gazet i nie wyśpiewam im wszystkiego o naszej współpracy. Mieliśmy umowę. — Nie była idiotką. Zdawała sobie sprawę z tego, ile mógł stracić. Sasuke nie mógł sobie pozwolić na ponowną utratę reputacji ani w branży ani na salonach. Jeden nieodpowiedni ruch z jej strony, a ich cała półtoraroczna praca pójdzie na marne. 
— Myślisz, że to właśnie tym się martwię?
— Jak najbardziej, jeżeli jednak się mylę, to Suigetsu na pewno martwi się za was dwóch — dodała siląc się na żart. Już w samochodzie widać było jak bardzo decyzja Sakury wstrząsnęła Suigetsu. Po jego minie mogła z całą stanowczością stwierdzić, że był w stanie przypiąć ją do fotela i torturować, błagać albo oferować gwiazdkę z nieba, byle tylko nie zrywała umowy. Ale Sakura nie była osobą skorą do uległości czy przekupstwa. Podjęła decyzję o odejściu i będzie się jej trzymać. 
— Tutaj muszę przyznać ci rację — powiedział i ponownie pogrążył się w zamyśleniu. Suigetsu pewnie już dawno obgryzł wszystkie paznokcie u rąk, zastanawiając się jak Sasuke postanowił rozwiązać tę sprawę. Sakurze natomiast pozostawało modlić się, by Sasuke nie robił żadnych problemów z jej odejściem. — Jaką mam pewność, że będziesz dyskretna i nikomu nie piśniesz nawet słówka?
Ze wszystkich sił starała się przez przypadek nie skrzywić. Sasori miałby z niej niezły ubaw w tej chwili. Był jedyną osobą przed którą nie miała żadnych tajemnic. Ten typ w niewytłumaczalny dla niej sposób zawsze, ale to zawsze, potrafił przejrzeć ją na wylot. Nigdy nie zapomni dnia, w którym najzwyczajniej w świecie oświadczył, że wie o jej drugim etacie. Byli wtedy w jej mieszkaniu, popijając wino i oglądając jakiś film. Nie było to zbyt dobre połączenie, zwłaszcza, że musiała następnego dnia wymieniać dywan w salonie. Czerwone wino i beżowy dywanik nie chodziły ze sobą w parze. 
Sasori w żaden sposób nie kwestionował jej decyzji, powiedział zaledwie, że ma nadzieje, że wie co robi. I temat skończył się równie szybko i niespodziewanie jak się zaczął. 
— Musisz mi zaufać. Wszystko co jestem ci wstanie dać, to moje słowo — odparła twardo, patrząc mu prosto w oczy. — Jeśli chcesz podpiszę odpowiedni papierek, żebyś miał stu procentową pewność, że nikomu nic nie powiem. Koniec końców mógłbyś mnie pozwać a ja nie mam ochoty na sądowe przepychanki z twoimi adwokatami — dodała z przekąsem. Znała na pamięć kontrakt jaki przedstawił jej Suigetsu i który podpisała. Nie było w nim żadnej wzmianki na temat tego, co będzie po zakończeniu umowy. Nie wiedziała tylko czy Sasuke również zdawał sobie z tego sprawę. 
— Myślałem, że nie masz problemu z tą…. pracą— zagaił wpatrując się w resztkę bursztynowego płynu.
— Praca jak praca, ale oboje dobrze wiemy, że nie jest to “zajęcie” na dłuższą metę. Prędzej czy później nasze drogi i tak by się rozeszły — powiedziała ze spokojem. 
Lepiej teraz niż później, dopowiedziała w myślach poruszając nerwowo dłońmi. 
Sasuke przerzucił ciężar ciała na drugą nogę i ponownie zamieszał alkoholem w szklance. Myślał nad czymś, tyle była w stanie rozszyfrować. Pytanie brzmiało, nad czym tak intensywnie dumał?
— Czemu akurat teraz? — spytał po dłuższej przerwie, jednym haustem dopijając zawartość kryształowego naczynia. 
— Powiedzmy, że mam pewne zobowiązania, które muszę dopełnić. Marzenie, które chcę spełnić — powiedziała cicho wpatrując się w swoje dłonie, które ponownie dzisiejszego wieczoru, zaczęły się niemiłosiernie pocić. Nie spodziewała się takiej rozmowy ze swoim (ex)szefem. Nigdy prawie ze sobą nie rozmawiali, a tym bardziej, nie w tak cywilizowany sposób. Obawiała się jak zareaguje na wzmiankę o marzeniach, które w dzisiejszych czasach były jedynie błahostką. Czy kiedykolwiek o czymś marzył? Czy w ogóle miał pojęcie czym są marzenia? Jeśli jej słowa brzmiały dla niego dziecinnie i trywialnie, nie okazał tego. 
O dziwo, nie drążył tematu, pozwalając jej zachować odrobinę prywatności. I za to Sakura dziękowała mu w duchu. 
— Wiem, że to komplikuje twoją sytuację, dlatego jeśli…
— Nie masz się czym przejmować. To już nie jest twoje zmartwienie. Nasz kontrakt został zakończony, kiedy tylko wręczyłaś mi wypowiedzenie. Nie mam zamiaru w żaden sposób cię zatrzymywać. 
Sakura miała ochotę wydąć policzki niczym niezadowolone dziecko. Nie musiał być tak opryskliwy. Wielokrotnie czuła się przy nim gorsza. Nie raz dał jej do zrozumienia, że jest piątym kołem u wozu, ale to nie znaczy, że uodporniła się na takie zachowanie. Za każdym razem bolało tak samo.
Mimo wszystko, wyprostowała się i uśmiechnęła z wdzięcznością. Była wolna i od jutra mogła zacząć realizować swoje plany. 
Niespodziewanie została jednocześnie oślepiona blaskiem flesza i ogłuszona głośnym dziecięcym krzykiem, który brzmiał jak selfie z bardzo przeciągniętym „i” na końcu. 
— Miałaś nie wychodzić ze swojego pokoju. Miałaś leżeć w łóżku — usłyszała nagle ostry głos Sasuke. 
Gdy tylko mroczki zniknęły sprzed jej oczu, dostrzegła jak Sasuke spogląda w jej stronę z wyraźną irytacją. I gdyby nie ciężar drobnego ciałka, uwieszonego na jej szyi, zaczęłaby się zastanawiać co przeskrobała w przeciągu tych kilku ostatnich sekund, żeby zasłużyć na istnie mordercze spojrzenie. Kątem oka dostrzegła jak nieznana jej dziewczynka, posyła Sasuke pobłażliwy uśmiech. A mężczyzna bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego z jej obecności w salonie.
Katsumi…
— Nie mogłam zasnąć — odparła buntowniczo z dziecinnym grymasem na twarzy. — Po za tym Suigetsu powiedział, że przywozisz dziś Sakurę do domu. Nie zamierzałam tego przegapić. 
Mroczna aura Sasuke pogłębiła się tylko na wzmiankę o znajomym. Sakura miała przed oczami scenę, jaka będzie miała miejsce z samego rana podczas rozmowy jej ex-szefuncia z Hozukim. Z góry współczuła temu drugiemu. Po chwili przeniosła całą swoją uwagę na Sasuke, próbując jakimś cudem dowiedzieć się, ile dziewczynka wiedziała na jej temat. Imię mogła bez wątpienia wyczytać w gazetach, albo usłyszeć od samego Suigetsu. Dla Sasuke stanowiła temat tabu, więc nawet nie brała pod uwagę faktu, że to on mógł cokolwiek jej wyjawić. 
Czy przed nią też mieli grać? Przed dzieckiem?
Ich kontrakt dopiero co został zerwany, więc…? 
— Katsumi do siebie — rozkazał ostro, czując na sobie pytające spojrzenia Sakury. 
Dziewczynka wystawiła mu język i zacieśniła swój uścisk wokół szyi Sakury. 
— Miesiącami na to czekałam! — zaoponowała ostro, nie nosząc się z zamiarem puszczenia jej choćby na chwilę. 
— Niepotrzebnie, Sakura już dla mnie nie pracuje. A teraz wracaj do łóżka, bo rano idziesz do szkoły — rzucił ze złością. 
Katsumi naburmuszyła się jeszcze bardziej, ani na chwilę nie puszczając Sakury, która mało co rozumiała z zaistniałej sytuacji. Nadal nie wiedziała kim jest dziewczynka, tak łudząco podobna do Sasuke, która bez choćby grama krępacji naruszyła jej sferę osobistą. Nie mogła powiedzieć, że nie czuła się obecnie zmieszana i zdezorientowana.
— Dlaczego kłamiesz? — burknęła urażona, spoglądając na Sasuke wilkiem.
Dostrzegając malującą się na twarzy Sasuke irytację, postanowiła zaryzykować i ten jeden raz się wtrącić. 
— On nie kłamie — zaczęła ze spokojem, niepewnie wyciągając dłoń by odsunąć z twarzy dziewczynki pasma czarnych jak smoła włosów, które przysłaniały jej widok. — Nie wiem, jak dużo wiesz, ale dzisiaj złożyłam wypowiedzenie. To była moja decyzja, nie jego — wyjaśniła, siląc się na uśmiech. 
— Zrobił ci coś — zapytała unosząc do góry głowę i spoglądając w jej oczy szklistym spojrzeniem. Sakura wyczuła, że ktoś tutaj dramatyzował. 
— Katsumi — syknął karcąco Sasuke.
— Tata zawsze mówi, że wujek lubi znęcać się nad innymi, krzywdzić ich słowami — dopowiedziała poważnie, po czym rzuciła przelotne spojrzenie Sasuke. 
— Wujek? — powtórzyła z niedowierzanie Sakura, spoglądając to na jedno to na drugie. Odkąd poznała tę małą, była pewna, że to córka Sasuke. 
— Chyba nie sądziłaś, że to mój dzieciak? — rzucił z kpiną Sasuke i z łoskotem odstawił nietkniętą szklankę whisky na dębowy blat komody. Widocznie przeszła mu ochota na picie. 
— Tata mówi, że powinien sobie znaleźć kobietę i zrobić dziecko, bo to by go untampe… utemetra… - dodałą Katsumi, marszcząc brew przy ostatnim słowie. 
— Utemperowało? — pośpieszyła z pomocą Sakura, starając się nie roześmiać.
— Dokładnie! — rzuciła uradowana ośmiolatka, chwilowo puszczając Sakurę. Jednak widząc zbliżającego się wuja ponownie zakleszczyła ramiona wokół szyi Sakury, spoglądając na niego spode łba. 
— Twój ojciec to bajkopisarz, a teraz do łóżka, bo jeśli nie, to osobiście będziesz się mu tłumaczyć z kolejnego spóźnienia do szkoły a ja już dopilnuję, żeby usłyszał prawdziwy jego powód. Uprzedzając fakty, nie, nie napiszę ci usprawiedliwienia, a jeśli spróbujesz namówić do tego Suigetsu, zwolnię go. Więc dobrze to przemyśl moja droga — skwitował, nie zmieniając swojego tonu.
Najwyraźniej dziewczynka skapitulowała, gdyż jej uścisk na szyi Sakury wyraźnie zelżał, jednak postawa jej ciała mówiła, że to jeszcze nie koniec wojny.
— Powiem wszystko tacie! — odparła hardo tupiąc nogą.
Sakura uniosła brew, w tej chwili miała niemal stuprocentową pewność, że upór i apodyktyczność były cechą charakterystyczną członków klanu Uchiha. Aż bała się poznać brata szefuncia, chociaż nie, wróć; przecież już nigdy nie będzie miała okazji go poznać.
— Twój ojciec przyzna mi racje i przy okazji obetnie ci kieszonkowe. Zwłaszcza, po tej akcji, która miała miejsce wcześniej.
Pokręciła ze zdumieniem głową. Nie chciała wiedzieć jak na co dzień wyglądały relacje na linii bratanica - wujek, wujek - bratanica. Wątpiła by mieli nudne życie. 
— Sasuke ma rację Katsumi, pora spać, ja i tak muszę już wracać — wtrąciła Sakura wstając ze skórzanej kanapy. 
Dziewczynka zmrużyła niebezpiecznie oczy, stając tuż obok i wzrokiem wodząc pomiędzy nią a Sasuke. 
— Jest późno, Kotoshi i Suigetsu już nie pracują, a wujek jest pijany, jak zamierzasz wrócić do domu? — Spytała Katsumi krzyżując ramiona na klatce piersiowej. 
Sakura spojrzała zaskoczona na Sasuke, który pomimo iż nie wyglądał na pijanego, to w jego żyłach krążyła wystarczająca ilość alkoholu, by go zdyskwalifikować jako kierowcę. Przyjeżdżając tutaj, była pewna, że wróci razem z szoferem. 
— Niby kto jest pijany? — burknął nosem Sasuke. 
—Taksówką? — odparła niepewnie w tym samym czasie, czując się zastraszoną przez kilku letnie dziecko. 
Skoro w obecnej sytuacji mogła liczyć tylko na siebie, nie miała innego wyjścia, żeby dostać się do domu. Jej strój dyskwalifikował możliwość skorzystania z metra czy autobusu, jako środka transportu. 
— Tata mówi, że taksówki są niebezpieczne zwłaszcza w nocy i zwłaszcza dla pań — skwitowała dziewczynka, w ogóle nie brzmiąc już jak dziecko. — Nie pojedziesz — powiedziała stanowczo ponownie tupiąc nogą. — Wujek podrzuci cię rano, kiedy będzie mnie odwoził do szkoły. I kłopot rozwiązany. Pójdę poszukać ci jakiejś piżamy. — I tak po prostu wyszła wraz z trzymanym w dłoni aparatem.
Zdumiona zachowaniem dziewczynki Sakura przeniosła niedowierzające spojrzenie na Sasuke.
— Ile ona ma lat?
— Z dziewięć, dziesięć, ale czasami zachowuje się jakby miała trzydzieści — wzruszył ramionami ponownie sięgając po szklankę. — Ale gadane ma jak jej ojciec — zaznaczył, wywracając przy tym oczami. 
Sakura chwyciła za swoją kopertową torebkę. — To ja będę się zbierać, nim ona wróci. Przepraszam za kłopot i dziękuje za te półtora roku pracy. Pora… — urwała, widząc jak unosi dłoń. 
— Poczekaj, spróbuje się skontaktować z Kotoshim, albo jego zastępcą, żeby cię odwiózł. 
Zastanawiała się czy przypadkiem nie występuje w ukrytej kamerze, bo jeśli dobrze zrozumiała Sasuke właśnie świadomie - czy też nie - przyznał rację komuś innemu i co dziwniejsze tym kimś, była jego dziewięcioletnia bratanica. Świat chyba stanął na głowie. Otrząsnąwszy się z szoku zerknęła z trwogą w stronę dużego zegara wiszącego na ścianie; dochodziła druga w nocy, nie mogła dłużej zwlekać. 
Nim Sasuke zdążył choćby sięgnąć po telefon by wybrać numer, do któregoś ze swoich pracowników, ponownie się odezwała. 
— Szybszym i zdecydowanie mniej kłopotliwym rozwiązaniem będzie jak po prostu stąd wyjdę i złapię czarną taksówkę. O ósmej rano muszę się stawić w pracy i… 
Sasuke zachłysnął się trunkiem. Zakaszlał głośno odstawiając szkło z brzęczącymi w środku kostkami lodu na blat barku, a Sakura stała jak zaklęta wpatrując się w niego z dezorientacją.
— Stawić się gdzie? — zapytał ocierając usta z resztek alkoholu i uderzając się dłonią w klatkę piersiową. 
Sakura zamrugała pośpiesznie nie rozumiejąc pytania. Chyba nie sądził, że posada jego fałszywej dziewczyny, była jej jedyną. Nie była głupia, wiedziała, że “etat” u niego nie będzie trwał wiecznie, nie miała co do tego złudzeń. Widząc niedowierzanie malujące się na twarzy Sasuke, zrozumiała, że nie miał pojęcia, o czym mówiła.
Miała ochotę zaśmiać się głośno i donośnie. 
— W mojej normalnej, dziennej pracy. Suigetsu na pewno musiał ci o niej wspominać. — Widząc jego blednącą twarz, zrozumiała, że wcześniej miała rację. Albo Suigetsu nie pisnął mu ani słówka na temat jej pracy, albo Sasuke po prostu to zignorował. 
— Gdzie pracujesz? 
— W Kalejdoskopie Świata — wypowiedziała te słowa mimowolnie i od razu tego żałowała. 
— Chcesz mi powiedzieć, że jesteś dziennikarką? — zapytał niedowierzając, a Sakura mogła przysiąc, że jeszcze nigdy nie widziała u niego takiej dezorientacji. 
Sasuke nienawidził dziennikarzy i nigdy się z tym nie krył. Z początku sądziła, że to właśnie, dlatego był w stosunku do niej tak nieprzyjemny. Widać, miał ku temu zupełnie inny powód. 
Sakura uśmiechnęła się sztucznie nie wiedząc, co powiedzieć. Towarzysząc mu podczas uroczystości zrozumiała jego niechęć do osób trudniących się tym zawodem. Paparazzi na każdym kroku uprzykrzali mu życie i w takich momentach sama gardziła, tego rodzaju pismakami. Ale zamiłowanie wracało do niej każdego ranka. Wystarczyło, że przekroczyła próg redakcji, a wiedziała, że jest we właściwym miejscu. Kochała to, co robiła, kochała dziennikarstwo. 
— Od samego początku byłam — powiedziała zmieszana wzruszając ramionami. Widząc jak twarz Sasuke tężeje, ponownie się odezwała. — Nie złamałam kontraktu, jeśli masz zamiar mnie o to oskarżyć. Suigetsu od samego początku wiedział gdzie pracuję. Wszystko jest w papierach, możesz to sobie sprawdzić —burknęła pod nosem. Była trochę zniesmaczona tą sytuacją. Pracowali ze sobą już tak długo, a nie wiedzieli o sobie nic, kompletnie nic. Dzieliła ich przepaść rozmiarów Wielkiego Kanionu. Nie wiedziała czy jest bardziej wkurzona czy smutna z tego powodu.
Sasuke zmierzył ją przenikliwym, badawczym spojrzeniem, tak jakby chciał przejrzeć ją na wylot.
— Dziennikarka — parsknęła pod nosem, jakby sam nie wierzył w to, co właśnie powiedział. — Powiedz mi, jakim cudem przez te wszystkie miesiące, żaden z twoich redakcyjnych kolegów nie napisał ani jednej pieprzonej szmiry na mój, nasz temat?
Sakura zmarszczyła gniewnie brwi, odbierając jego słowa, jako zwykłą obelgę. Nie chciała być kojarzona z dziennikarzami piszącymi dla szmatławców. 
— Pracuję w Kalejdoskopie Świata, a nie w jakimś podrzędnym brukowcu, który zamieszcza na twój temat wyssane z palca brednie i tylko szuka pretekstu do oczernienia cię i pogrzebania twojej kariery. Do twojej wiadomości nie wszyscy dziennikarze są sępami szukającymi sensacji i rzucającymi się na pierwszy lepszy ochłap. Lepiej dla ciebie żebyś miał to na uwadze. — Zbulwersowana uniosła głos, mając dość tej rozmowy. — Nikt z moich znajomych nie ma pojęcia o całej tej farsie! Nikt, ale to nikt, nie przypuszcza nawet, że to ja jestem twoją towarzyszką. – zaśmiała się gorzko, dodając po chwili - Przepraszam byłam, w końcu nic już nas nie łączy 
— Aż nie chce mi się w to wierzyć — wymruczał ponownie napełniając szklankę whisky. Tym razem po same brzegi. 
— Po co więc szukałaś drugiej pracy?
Zainteresowanie jakim ją obdarzył dzisiejszej nocy, odbiegało od ich sztampowych spotkań, może dlatego nie zostawiała jego pytań bez odpowiedzi. 
— Potrzebowałam pieniędzy — odparła niechętnie. Sytuacja w jakiej znalazła się dwa lata temu nie należała do najprzyjemniejszych. I obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli sobie na powtórkę z rozrywki. 
Sasuke ponownie zamilkł na dłuższą chwilę, wzrokiem wodząc pomiędzy nią a szklanką z alkoholem. Musiał mieć mocną głowę, bo nawet po takiej ilości trunków jaką sobie dziś zaaplikował nadal stał prosto, a jego język wcale się nie plątał. Zastanawiała się czy jutro uda mu się uniknąć kaca. 
Po raz kolejny tego wieczoru pogrążył się w labiryncie swoich myśli, nie pozwalając Sakurze zajrzeć pod swoją maskę. 
— Nie będę nikogo uszczęśliwiał na siłę. Chodź złapiemy ci taksówkę – rzucił po czym opróżnił szklankę dwoma haustami i skierował się do drzwi.
Nim Katsumi zdążyła wrócić z obiecaną Sakurze piżamą, wyszli na zewnątrz. Z tego co pamiętała przyjeżdżając tutaj droga nie była wcale skomplikowana. Wystarczyło by szła przed siebie spacerkiem, przez jakieś pięć minut a znajdzie się przy samym Hyde Park’u. Tam bez wątpienia natknie się na typową londyńską taksówkę. 
Wdychając chłodne nocne powietrze zastanawiała się nad tym czy śni czy może przypadkiem znalazła się w alternatywnym świecie. Sasuke szedł tuż przy niej z dłońmi wsadzonymi głęboko do kieszeni. 
W ciągu dzisiejszego dnia nie tylko przeprowadził z nią w miarę cywilizowaną konwersację, ale w dodatku zrobił to we własnym domu. Szokiem było dla niej także poznanie członka jego rodziny i pomimo zamieszanie jakie się z tym wywiązało, było to całkiem miłe doświadczenie. Nigdy nie przypuszczała, że mógłby dla kogoś łapać taksówkę, a zwłaszcza dla niej, a jednak właśnie to robił.
Zerknęła na niego kątem oka i równocześnie poczuła jak jej kostka wykręca się pod niewłaściwym kątem. Przeklęła pod nosem. 
Pomału zaczynało ją dopadać całodniowe zmęczenie. Na dziś miała już serdecznie dość tych cholernych obcasów. Nie przejmując się tym, jak będzie wyglądać, oparła się o latarnię i ściągnęła z obolałych stóp szpilki. Czuła na sobie pytające spojrzenie Sasuke, jednak z jego ust nie padł żaden zgryźliwy komentarz. Zapewne zdążył już wyciągnąć własne wnioski, dlatego milczał nie oczekując od niej wyjaśnień. Taki już był, ale mimo wszystko nie potrafiła stłumić rodzącej się w niej w takich sytuacjach irytacji. 
— No co? — burknęła stając przy nim na bosaka ze szpilkami w ręce. Sasuke jedynie wzruszył w odpowiedzi ramionami i wznowił swój chód.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, dlaczego tak naprawdę Suigetsu dostarczał jej zawsze minimum dziesięciocentymetrowe szpiki do każdego stroju. Szpilki, w których - tak swoją drogą - za każdym razem najpierw musiała nauczyć się chodzić. Taki wybór obuwia nie miał na celu „podrasowania” jej stroju, jak to pierwotnie zakładała, a sprawienie, że nie będzie wyglądać przy Sasuke jak pospolity krasnal. Stojąc przy nim na bosaka zdała sobie sprawę z tego, że jest od niego o ponad głowę niższa. 
Nie ma to jak miłe zakończenie dnia, pomyślała opatulając się ciaśniej czarnym płaszczem. Noce były znacznie chłodniejsze niż można się było spodziewać po maju.
Nagle dłoń Sasuke uniosła się ku górze, a Sakura dostrzegła zbliżającą się w ich stronę czarną taksówkę. 
Wypuściła z płuc zalegające powietrze. To było to. Zakończenie jej dnia. Zwieńczenie jej pracy. Zakończenie znajomości z Sasuke. Nadszedł czas aby się pożegnać. Tylko jak miała to niby zrobić, skoro tak naprawdę nigdy nie powiedzieli sobie nawet „cześć”. 
Jego świat był jej obcy, nie wiedziała jak się w nim poruszać, jak się z nim obchodzić. Nie żałowała tego, że dzisiejszego dnia wręczyła mu swoją rezygnacje. Nie pasowała do jego rzeczywistości i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Po krótkiej chwili samochód zatrzymał się tuż przy nich. Sasuke nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem przekazał kierowcy banknot i jej adres zamieszkania. Po czym otworzył jej drzwi wskazując głową by wsiadła do środka. Była wściekła z powodu jego zachowania. Była dużą dziewczynką i mogła za siebie zapłacić. Musiał dostrzec jej minę dzięki światłu wydobywającemu się z pojazdu, ponieważ posłał jej spojrzenie pod tytułem „nawet nie zaczynaj”. 
— Dziękuje za wszystko. — burknęła, gdyż dobre wychowanie wzięło nad nią górę. Chociaż tyle była mu winna. 
Nim zajęła miejsce na tylnej kanapie taksówki, przystanęła przed nim i po raz ostatni spoglądając w te jego przepastne, czarne tęczówki wyszeptała — Drobna rada na przyszłość, postaraj się być ciut milszy dla mojej następczyni. Wystarczy jak raz na jakiś czas się do niej odezwiesz, albo uśmiechniesz. To wcale nie boli i właściwie nic nie kosztuje, wiesz? — po czym nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony, wsiadła do pojazdu i zamknęła za sobą drzwi. Podniosła dłoń w geście pożegnania i kazała taksówkarzowi ruszać. 
— Żegnaj Sasuke — szepnęła do samej siebie. 
Nie obejrzała się za siebie. 
Nie chciała widzieć jak bez ociągania odwraca się na pięcie i kieruje się z powrotem do domu. Choć wewnętrzny głosik mówił jej, że być może się myli, że może on nadal tam stoi i czeka na nią. To jej racjonalna część podpowiadała, że takie sceny mają miejsce tylko w filmach, a choć ona była przez chwilę aktorką to wcale nie znaczy, że zgodziła się zagrać w romansie. Jej praca, a może i samo życie do tej pory bardziej przypominało dramat i właśnie nadszedł czas by to zmienić. Miała gotowy plan i nie uwzględniał on złamanego serca.

Od Autorki: Goodbye to póki co najkrótszy rozdział jaki napisałam do tego opowiadania. Mimo iż krótki, daje wam większy obraz relacji Sasuke i Sakury. Wnioski pozostawiam wam do wyciągnięcia. A ja zamierzam w ten weekend przysiąść więcej przy 5'tym rozdziale, z którym trochę się obijam :X 
Adios! I do za tydzień! 


7 comments:

  1. Nooo, pan Uchiha arogant i buc jak zwykle, ale niestety coś w tym jest, że dziewczyny takich lubią. No i nie ma co ukrywać, właśnie za to go kochamy <3 Sakura taka spokojna i wyważona na razie, ale podejrzewam że i jej charakterek zaserwujesz nam w całej okazałości.
    No straciłam głowę dla Katsumi, mała jest genialna. Uchiha całą gębą, i bardzo dobrze, taki mały terrorysta może tylko wyjść Sasuke na plus. I jak byłoby to na pewno ciekawe, gdyby była jego córką, tak chyba cieszę się, że jednak nią nie jest. ;) takie moje pokręcone myślenie :D
    czyta się świetnie, jak zawsze; czekam z utęsknieniem na rozdział, w którym to ukażesz trochę szerzej perspektywę Sasuke, uwielbiam momenty kiedy chłopak sam siebie próbuje oszukiwać, ale co poradzić, taki już jego urok :D

    Arai

    ReplyDelete
  2. Powiem dwa słowa, które w wystarczający sposób określą ten rozdział: geniaaalne i maaaałoooooooooo!
    Niecierpliwie czekam na następny <3

    ReplyDelete
  3. Chyba nie skomentowałam poprzedni razem ale dzisiaj postaram się wykrzesać z siebie parę słów.
    Ogromnie cieszę się, że wróciłaś do pisania! Między innymi dzięki Tobie sama zebrałam się i wróciłam do tego jednocześnie zakładając bloga :3
    Historie, które piszesz są emocjonujące (może czasem tylko przeciągnięte ;) ) ale i realne.
    Na poprzednich blogach, które czytałam miałaś jeszcze niedopracowany miejscami styl i czasem raziło to w oczy ale w tej historii widać Twoje ogromne zaangażowanie i duże serce włożone w korektę. Wiem jak trudne jest dbanie o detale i sprawdzanie czy szczegóły robią sens dlatego duży szacun, że się tak starasz.
    Bardzo podoba mi się pomysł na ten blog, przyznam się, że po zapowiedzi oczekiwałam czegoś zupełnie innego i bardzo zaskoczyłaś mnie pierwszym rozdziałem. Jednocześnie jestem ciekawa jak potoczą się wydarzenia.

    Trzymam kciuki, oby pisało Ci się dobrze!
    Pozdrawiam
    Kropcia

    ReplyDelete
  4. Uwielbiam twoje historie chociasz przywyklam do dlugich rozdzialow w ktorych mozna zapomniec o czasie. Jestem ciekawa rozwiniecia tego opowiadania . z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial.

    ReplyDelete
  5. Dobra, Mikuś, sumienie mnie ruszyło, że tak długo do tego nie usiadłam, ale przybyłam! I zakochałam się.
    Tajemnicą nie jest, że lubuję się w świecie shinobi, jeśli mowa o SasuSaku, do świata rzeczywistego zawsze podchodzę z rezerwą (po prostu fantastyka to mój żywioooł, jeśli tak to mogę ująć). Ku mojemu zaskoczeniu CTD wkradło się w moje serduszko. Wiedziałam oczywiście, że oczarujesz mnie słowami, ale poza tym zauroczyła mnie cała koncepcja.

    Relacja między Sakurą a Sasuke wyszła ci po mistrzowsku — poczułam się trochę jakbym z zapartym tchem w piersiach oglądała jakiś cholernie dobry film romantyczny. Ugrzęzłam totalnie w tej fikcyjnej rzeczywistości, jaką tu stworzyłaś.

    Moje serce wręcz krzyczało, aby Sasuke nie pozwolił jej wyjść, aby ją zatrzymał, no ale wiadomo — to w końcu Sasuke. Niemniej jednak pozwoliłam sobie dopowiedzieć, że ostatnie słowa Sakury — na temat traktowania jej następczyni — jakoś uderzyły w Sasuke. Być może będzie miał to na sumieniu, że źle ją traktował i będzie chciał to naprawić? XD Nie no, dobra, nie będę się łudzić na tak piękny scenariusz.

    Zabolało mnie tylko jedno, Mikuś. Cały czas w roli kierowcy Sasuke widziałam Juugo i tak mi trochę smutno było, że to jednak tylko jakiś OC, w dodatku póki co milczący bardziej niż Sasuke. :C Jeśli chodzi o córkę Itachiego — czekam aż coś wykombinuje, żeby ich połączyć, bo nie zdziwię się, jeśli młoda będzie jeszcze odgrywać jakąś znaczącą rolę. xD

    W dodatku podoba mi się koncepcja 4 części — wydaje mi się, że będzie idealnie dopasowana do rozwoju sytuacji i jak najbardziej tu pasująca. Już nie mówiąc o tym, że jak to czytałam, zauważyłam znaczący progres. Przyjemniej się czytało ten tekst niż wszystkie dotychczasowe. Naprawdę jest to odczuwalne, więc jestem z Ciebie dumna! ♥ Pnij się dalej do góry!

    Czekam na następną część, także weny!
    Pozdrawiam ♥

    ReplyDelete
  6. A tfu, pomyłka, nie 4 części. Nie wiem, co mi się ujebało, że 4, jak nawet w prawej kolumnie jest rozpisanych ich więcej. Przepraszam za pomyłkę, udawajmy, że tego nie było, dobrze? xD

    ReplyDelete

Szablon wykonała Sasame Ka